Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historyczna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historyczna. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 maja 2017

ZIMOWY MONARCHA - Bernard Cornwell


Życie to igraszka bogów i próżno szukać sprawiedliwości.

Autor: Bernard Cornwell
Tytuł oryginalny: The Winter King
Tłumaczenie: Jerzy Żebrowski
Cykl: Trylogia arturiańska. Tom I
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 22 maja 2017
Stron: 608
ISBN: 9788375154641

Moja ocena: 5,5/6


Nadchodzą ciężkie czasy. Wszystko co dobre, stanie się złe, a co złe jeszcze gorsze. (...) Czasem myślę, że bogowie z nas kpią. Rzucają naraz wszystkie kości, żeby sprawdzić jak skończy się ta gra.


Bernard Cornwell to angielski pisarz, autor thrillerów i powieści historycznych, mieszkający na stałe w USA. W jego dorobku znajduje się wiele tytułów, ale największą sławę przyniósł Cornwellowi osadzony w czasach wojen napoleońskich cykl o przygodach Sharpe’a. Licząca sobie dwadzieścia jeden części seria została sfilmowana przez BBC. Na język polski przetłumaczono dotąd tylko kilkanaście  powieści pisarza. Ukazały się m.in. książki z cyku: Trylogia Świętego Graala, Wojny Wikingów, Kampanie Richarda Sharpe`a oraz Trylogia arturiańska, której pierwszą część stanowi „Zimowy monarcha”.

„Zimowy monarcha” ukazał się po raz pierwszy w 1997 roku nakładem nieistniejącego już dziś Wydawnictwa DaCapo, a jego nakład szybko uległ wyczerpaniu. Ponownie został wydany przez wydawnictwo Erica w 2010 roku. W tym roku ukazało się kolejne wznowienie powieści, wydane przez Wydawnictwo Otwarte.

Trylogia arturiańska opisuje dzieje króla Artura. Jednak jeśli oczekujecie legendarnej opowieści, przepełnionej szlachetnymi rycerzami w srebrnych zbrojach, pięknymi damami dworu i dobrotliwego Merlina, możecie być zawiedzeni. Autor poświęcił wiele czasu na studiowanie historii Brytanii przełomu V i VI wieku. Dzięki temu stworzył realistyczny obraz epoki.

W rolę narratora wciela się tutaj, będący u schyłku życia, Derfel – niedoszła ofiara druidów, żołnierz Króla Artura i chrześcijański mnich. Opowiada on o burzliwych losach dawnej Bretanii i dokonuje ich oceny, często krytycznej.

A cała opowieść rozpoczyna się pewnej zimowej nocy, kiedy Norwenna rodzi królewskiego potomka. Niedawno zginął jego ojciec, więc wielki władca Uther Pendragon, pokłada wielkie nadzieje w swoim wnuku, przyszłym następcy tronu. Jednak wszystkie znaki na niebie wskazują na to, że jego życie nie będzie łatwe i pozbawione przeszkód. Pierwszą widoczną oznaką nadchodzących nieszczęść jest fakt, że nowo narodzony książę ma zdeformowaną stopę. Bo czy kaleka może rządzić krajem?

Chętnych do tronu jest wielu. Jednym z nich jest królewski bękart, skazany na wygnanie – Artur. Jednak różni się on od innych tym, że stara się dbać o swój kraj. Stara się zapobiec wojnie domowej, broni ojczyznę przed Saksonami, jest odważny i honorowy. Marzy o tym by Brytania była silna i zjednoczona, a to nie będzie proste. Będzie wymagało przelania krwi i poświęcenia najbliższych.

W książce pojawia się wiele legendarnych bohaterów, którzy mają wpływ na historię. Spotkamy więc Merlina – czarownika druidów, wyznawca dawnej religii, Ginewrę – żonę króla Artura czy Lancelota jednego z Rycerzy Okrągłego Stołu.

Bardzo pomocny w czytaniu książki jest słownik miejsc i osób, które spotkamy w powieści. Muszę przyznać, że dość często do niego sięgałam, by przypomnieć sobie o kim mowa.

„Zimowy monarcha” to powieść bardzo dobrze dopracowana. Przedstawione postaci są opisane szczegółowo. Nie są przedstawiani jako osoby idealne. Mają swoje wady, słabe strony i popełniają błędy. Prowadzą heroiczne, krwawe walki i mimo elementów magicznych, opowiedziana historia jest bardzo rzeczywista i zgodna z autentycznymi wydarzeniami. Cornwell przedstawia nam nowe spojrzenie na legendarną postać króla Artura, rycerzy Okrągłego Stołu i ich czasy.

Powieść czyta się bardzo dobrze. Autor prowadzi bardzo wartką akcję, nie można się domyśleć co wydarzy się na kolejnych stronach. Do kogo uśmiechnie się szczęście, a komu los przeznaczył tragiczny koniec. Zakończenie pozostawia czytelnika z chęcią sięgnięcia po następny tom trylogii. Ja na pewno to zrobię.

Bardzo spodobał mi się „Zimowy monarcha”. Mimo, że po książki fantastyczne nie sięgam zbyt często, ta zrobiła na mnie duże wrażenie. Może właśnie ze względu na poruszaną tematykę i autentyczne wątki historyczne.

Serdecznie polecam lekturę powieści. Mimo sporej ilości stron, nie będzie to czas stracony.


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Otwarte.




niedziela, 27 lipca 2014

WIECZNA KSIĘŻNICZKA - Philippa Gregory


Autor: Philippa Gregory
Tytuł: Wieczna księżniczka
Tytuł oryginalny: The Constant Princess
Tłumaczenie: Urszula Gardner
Wydawnictwo: Książnica
Rok wydania: 2005
Stron: 549
ISBN: 978-83-245-7884-9
Moja ocena: 5/6

„I wiem, że mnie Stwórca wybrał do tego, abym czyniła w Anglii dobro. Nie będzie burz ani powodzi, będzie wyłącznie słońce. Moim obowiązkiem wobec Najwyższego jest przynieść temu krajowi szczęście, bogactwo i bezpieczeństwo. […] Jestem królową Anglii namaszczoną świętymi olejami i mogę śmiało uśmiechać się do swego króla, kiedy prowadzi podnieconego lśniącego karosza na koniec szranków, mogę uśmiechać się do swoich poddanych, którzy wyciągają szyję, żeby mnie zobaczyć i krzyczą: „Niech żyje królowa Katarzyna! Vivat! Vivat!”. Mogę uśmiechać się do samej siebie, ponieważ spełniłam życzenie matki i wolę Boga…” s.481

Philippa Gregory pochodzi z Kenii, jednak wraz z rodziną mieszka w Anglii. Tam ukończyła ona historię na Uniwersytecie w Sussex. Jest doktorem literatury XVIII-wiecznej. Zasłynęła jak pisarka książką pt. „Kochanice króla”. Jest autorką powieści umiejscowionych w różnych epokach historycznych, choć najczęściej jest to okres panowania Dynastii Tudorów i XVI wiek. Wiele jej powieści zostało przeniesionych na mały ekran przez BBC.
Cechą charakterystyczną jej pisarstwa jest dokładne „oddawanie prawdy historycznej”.
Gdy sięgnęłam po książkę autorki „Czarownica” wiedziałam, że będzie to jedna z moich ulubionych pisarek, zwłaszcza, że akcje jej powieści toczą się w okresie historycznym który zawsze wzbudzał moje zainteresowanie na lekcjach historii. Postanowiłam zagłębić się w lekturze powieści pisarki, by poznać lepiej jej twórczość. Rozpoczęłam od Cyklu Tudorowskiego. Pierwszą książką z tego cyklu jest „Wieczna księżniczka”.
Wieczna księżniczka” opowiada o losach Katarzyny Aragońskiej, pierwszej żony Henryka VIII oraz początkach słynnego Rodu Tudorów.
Naszą bohaterkę poznajemy jeszcze gdy jest małą dziewczynką, ale najlepiej o sobie opowie ona sama:
„Oto ja. Dziecko poczęte w wojskowym obozie przez parę ludzi będących tyleż kochankami co rywalami, urodzone w krótkiej chwili przerwy pomiędzy bitwami spowodowanej ulewnymi deszczami uniemożliwiającymi walkę w polu, wychowane przez twardą niewiastę noszącą zbroję częściej niż suknię, dorastające pośród żołnierzy i huku dział. Oto ja. Od maleńkości przyuczana, by bronić swego miejsca na świecie, by bronić swojej wiary, by bronić swego słowa przeciw słowu innej niewiasty. Oto ja. Księżniczka, której przeznaczeniem stała się ciągła walka o własne dobre imię, o świętą wiarę i o przynależną koronę. Oto ja, Catalina. Infantka hiszpańska. Córka dwojga najpotężniejszych monarchów swoich czasów: Izabeli Kastylijskiej i Ferdynanda Aragońskiego, których miana wzbudzają strach na ziemiach leżących wokół Kairu, Konstantynopola, Bagdadu, w Indiach i jeszcze dalej, pośród wszelakiej maści Maurów, zwących się czy to Turkami, czy to Hindusami, czy to Kitajcami – wszyscy oni są naszymi odwiecznymi wrogami, a zarazem stanowią zwierciadło, w jakim możemy zobaczyć swą wielkość i wspaniałość. […] Już jako dziecko nie żywię żadnych wątpliwości. Czuję pewność, że namaszczą mnie na królową Anglii, ponieważ taka jest wola Boga i życzenie mojej matki. W świecie, w którym przyszło mi żyć, nie tylko ja wierzę, iż Pan Bóg i Izabela Kastylijska, zwana Katolicką, zawsze są tego samego zdania i zawsze dzieje się ich wola.” s.10-11
Catalina urodziła się zimą 1485 roku w mieście Alcala de Henares. Tego roku zima była nie tylko bardzo zimna, ale również bardzo deszczowa. Matka Katarzyny – Izabela była akurat w trakcie kolejnej kampanii przeciwko ostatniemu królestwu Maurów, z głównym ośrodkiem w Grenadzie. Królową pasjonowało planowanie wojen. Była specjalistką w sprawach strategii, logistyce, planowaniu, a nawet medycynie na polu walki. Przyszła Królowa Anglii bacznie obserwowała matkę, często jej towarzyszyła i starała się brać z niej przykład.
„Pięcioletnia dziewczynka obserwowała bacznie, jak matczyna determinacja tłamsi płomienie, jak królewska pewność siebie gasi panikę poddanych, jak wiara w zwycięstwo bierze górę nad wszechobecną katastrofą i poczuciem klęski.” s.9
Rok wcześniej 14 marca 1489 roku Catalina została oficjalnie zaręczona z najstarszym synem Henryka VII – Arturem Tudorem. Artur był młodszy od swojej narzeczonej. Ustalono, że gdy Książe Walii skończy 14 lat odbędzie się ślub. Wtedy to przyszła małżonka ma udać się do Anglii.
Dzieciństwo Cataliny było bardzo bogate w różne wydarzenia. Praktycznie cały czas przebywała na polu bitwy. Rodzice podbijali coraz to nowe tereny, na których wprowadzali chrześcijaństwo. Najpiękniejsze lata swojego życia spędziła ona w Alhambrze w latach 1499 - 1501. Twierdza ta położona w andaluzyjskiej części Hiszpanii, w Grenadzie było ostatnim punktem oporu arabów w tym państwie. Uznawana była za prawdziwy raj i według opisów autorki faktycznie tak było.
„Bo tak naprawdę nasz nowy dom to nie jest zwykły pałac, do jakich przywykliśmy w Kordobie czy Toledo. To nawet nie jest zamek, twierdza ani fort. Alhambra została pomyślana i wzniesiona przede wszystkim jako ogród z komnatami po obu stronach ścian, tak, że człowiek może tam mieszkać zarówno pod dachem, jak i pod gołym niebem, czując się jak w raju.” s. 35-36
Matka Cataliny starała się jak najdłużej trzymać najmłodszą córkę przy sobie, jednak naciski ze strony angielskiego monarchy nie pozwoliły dłużej przebywać Księżniczce w Alhambrze. Te wyjątkowe miejsce Katarzyna opuściła 21 maja 1501 roku. Podróż była długa, powolna i bardzo męcząca.
Po ponad czterech miesiącach po wyjeździe z Alhambry Katarzyna wreszcie postawiła nogę na angielskiej ziemi, a dokładnie w porcie Plymouth. Był 2 października 1501 roku. Przyjazd synowej z dalekiej Hiszpanii był dla Króla Henryka VII bardzo ważnym wydarzeniem. Nie mógł się jednak doczekać kiedy ją zobaczy i wyjechał jej naprzeciw, zamiast oczekiwać jej w Londynie. Ta chęć zobaczenia księżniczki była tak duża, że król złamał wszelkie etykiety dworskie. Siłą wręcz wtargnął do komnat zajmowanych przez Catalinę. Ta którą ujrzał przed sobą swoją urodą zachwyciła go od pierwszego spojrzenia. Przerosło to jego wyobrażenia o urodzie hiszpańskiej księżniczki.
„Była prawdziwą pięknością. Miała gładką, okrągłą fizjonomię, szlachetny nos, pełne, lekko wydęte wargi obiecujące zmysłowe rozkosze. Podbródek trzymała wysoko i rzucała wyzywające spojrzenie każdemu, kto na nią spoglądał. […] To była urodzona księżniczka, umiejąca z podniesionym czołem znieść nawet chwilę zniewagi.” s.39
Zachowanie Henryka VII i jego syna Artura, nie wywarło dobrego wrażenia na samej Catalinie. Nie takiego pierwszego spotkania się spodziewała. Czuła się upokorzona, jednak starała się tego nie okazywać.
„Henryk Angielski życzy sobie przedstawić mnie swemu synowi na oczach całej eskorty, bez należytego przy takiej okazji ceremoniału, bez godności, jakbyśmy byli zwykłym chłopstwem. Skoro tak, niech się dzieje jego wola. Infantka hiszpańska nie cofa się z powodu pierwszej lepszej przeciwności.” s.42
Artur zrozumiał, że zachowanie jego ojca było bardzo niestosowne i potem starał się to złe pierwsze wrażenie trochę załagodzić. Było mu przykro i wstyd za „… brak wyczucia jego ojca i własną niezdolność wpłynięcia na gburowatego rodziciela, głównie zaś o to, że znalazła się z dala od domu i bliskich i musiała spotkać się z narzeczonym pośród całkiem obcych ludzi, wyciągnięta wbrew własnej woli z łoża.” s.45
Ceremonia zaślubin odbyła się w Katedrze św. Pawła 14 listopada 1501 roku. Początkowo małżonek nie wzbudził sympatii Katarzyny. Praktycznie ze sobą nie rozmawiali i spędzali razem bardzo mało czasu. Artur starał się stale przebywać z dala od swojej młodej żony. Czy tak wyobrażała sobie swoje małżeństwo 15-sto letnia Catalina?
„Zatem wywodzę się z kochliwego rodu, lecz czy kiedykolwiek przeżyję prawdziwą miłość? Jeśli nawet jest mi pisana, to z pewnością nie z tym niezdarnym chłopcem, który mieni się moim mężem. Początkowa sympatia, jaką dla niego poczułam, osłabła znacznie i od jakiegoś czasu powoli zanika. Artur jest tak nieśmiały, że wstydzi się ze mną rozmawiać, mamrocze coś tylko pod nosem i udaje, że nie może znaleźć właściwych słów. Zmusza mnie, abym to ja wykazywała inicjatywę w łożu, co wprawia mnie w zakłopotanie, ilekroć mam uczynić pierwszy krok w miłosnych igraszkach. Sprawia, że czuję się bezwstydna niczym ladacznica, podczas gdy moim pragnieniem jest, by wielbił mnie rycerz bez skazy rodem ze starodawnego romansu.” s.78
Przed Świętami Bożego Narodzenia Henryk VII zdecydował, że czas by małżonkowie opuścili wspaniałe komnaty Richmond i udali się do Ludlow. Nowy dom Katarzyny wznosił się na wzgórzu, nad zakolem rzeki Teme, a ogromna bryła zamkowa górowała nad okazałym, otoczonym murami miastem. To właśnie z tego będącego oznaką królewskiej potęgi zamku, królowie Anglii kontrolowali Marchie Walijskie. Wilgotny i zimny zamek, brak łaźni i mroczny zimowy krajobraz daleki był od rajskich miejsc w których w dzieciństwie mieszkała Catalina. Sprawiło to, że księżniczka była przygnębiona i bardzo tęskniła za matką. Tu jednak rozkwitła prawdziwa miłość między Arturem i Cataliną. Zaczęli ze sobą spędzać coraz więcej czasu, praktycznie każdej nocy Książę Walii zakradał się do komnat swojej żony i długo ze sobą rozmawiali. Catalina opowiadała mu o swoich rodzicach, ich podbojach wojennych. Planowali swoją przyszłość, jak będą kiedyś rządzić, jakie sojusze muszą zawrzeć, na kogo trzeba uważać. Rozmawiali o swoich potomkach i nadawali im imiona. Było tak cudownie aż nagle… po uroczystościach Wielkiego Czwartku Artur zachorował na „angielskie poty”. Od jakiegoś czasu w Anglii panowała epidemia tej choroby, która zbierała coraz to większe żniwa. Niestety nawet najlepsi medycy nie potrafili uratować księcia, który umiera 2 kwietnia 1502 roku. Umierającemu Arturowi, Catalina obiecuje, że zrealizuje wszystkie ich wspólne plany i zostanie Królową Anglii.
„Nie oddam się rozpaczy, oddam się Anglii, memu królestwu. Dotrzymam obietnicy. Pozostanę wierna mojemu książęcemu małżonkowi i mojemu przeznaczeniu. Dlatego nieustannie rozmyślam, rozważam i knuję, aby przekuć stratę w zysk aby zająć w świecie miejsce, do którego zostałam zrodzona. Tak jak chciał Artur, sięgnę po koronę i zasiądę na tronie Anglii.” s.246
Krótkie małżeństwo księżnej z dziedzicem angielskiego tronu dobiegło końca. Zaczęto spekulować, czy przypadkiem księżna nie jest w ciąży, jednak nic na to nie wskazywało. Katarzyna zawsze żyła przeświadczeniem, że jej przeznaczeniem jest zostać królową Anglii, ale teraz po raz pierwszy w życiu nie wiedziała, jaka czeka ją przyszłość.
Jaki los czeka Catalinę przeczytajcie sami. Serdecznie Was do tego zachęcam.
Książkę czytało mi się bardzo fajnie. Prawdziwa historia ubarwiona przez autorkę zachęciła mnie do sięgnięcia po inne źródła i dokładne wczytanie się w sekrety życia Katarzyny Aragońskiej – pierwszej żony Henryka VIII. Autorka opiera swoją opowieść na dostępnych jej historycznych źródłach. Pojawiają się autentycznie żyjące postacie, które wzbudzają zarówno pozytywne jak i negatywne uczucia. Takimi negatywnymi postaciami są na pewno dona Elvira, która była jej dwórką i najważniejszą osobą w jej życiu, zastępującą jej w Anglii matkę. Knuła ona i spiskowała przeciwko swojej Pani. Drugą osobą która nie była przyjazna Catalinie była matka Henryka VII. Królowa matka starał się by wszystko było tak jak sobie zaplanowała.
„Małgorzata Beaufort własnoręcznie spisała wszelkie zasady, jakie miały obowiązywać na dworze Tudorów po wsze czasy, począwszy od reguł obowiązujących brzemienne królowe oczekujące rozwiązania, a skończywszy na czasie wystawiania zwłok członków rodziny królewskiej na katafalku, tak aby jej syn, wnuki i kolejne pokolenia, o które niewątpliwie codziennie się modliła do Najwyższego, mieli rytuał na każdą okazję – i aby zawsze, zarówno w najbliższym czasie, jak i w odległej przyszłości, uroczystość wyglądała dokładnie tak samo, jakby była zorganizowana przez nią.” s.261
Sama Catalina czasami mnie denerwowała. Jej upór by zostać królową Anglii, by władać tym krajem, było tak silne, że potrafiła znieść niewygody, brak pieniędzy i głód by osiągnąć swój cel. Myślę, że gdyby znała swoją przyszłość, wsiadłaby na pierwszy statek do Hiszpanii i oddała by się woli swoich rodziców, którzy na pewno znaleźli by jej odpowiedniego kandydata na męża.
Catalina była przecież piękną i młodą kobietą. Świadczy o tym fakt, że gdy została wdową o jej względy starał się Henryk VII, któremu nie przeszkadzało to, że była to jego synowa i kobieta młodsza od niego o naście lat. Jednak związek ten był nie na rękę Catalinie, bo nie mogłaby osiągnąć swojego celu – czyli korony Anglii.
„Najstarszy syn króla Anglii nosi tytuł księcia Walii. Najstarszy syn króla Anglii dziedziczy po nim koronę. „ s.317
Dlatego najlepszą partią dla księżniczki wdowy był Harry młodszy brat Artura, bo to on dziedziczył tron po swoim ojcu.
Młodziutki książę Yorku „Nie przestał o niej marzyć, nawet gdy razem z Arturem opuściła dwór, by udać się do Marchii Walijskiej. Pisywał wiersze i układał miłosne pieśni, dedykując je w głębi duszy właśnie jej.” s.331
Takie wtedy były czasy. Teraz trudno nam sobie wyobrazić, by planowano nam małżeństwa, wybierano małżonków, gdy jesteśmy jeszcze w kołysce. Kobieta ma równe prawa z mężczyzną, a zdrada jest karana po obu stronach. Nie tak jak to było wtedy, że Król mógł mieć wiele kochanek, a królowa miała być mu wierna i być dziewicą gdy wychodzi za mąż.
Zachęcam wszystkich którzy choć trochę lubią książki historyczne, by sięgnęli po powieść „Wieczna księżniczka”. Trochę historii ubarwionej odrobiną miłości sprawia, że przyswajanie wiedzy historycznej jest przyjemne i miłe. Dla mnie najważniejszym przesłaniem książki jest to, że raz dane słowo osobie, którą się kocha, powinno się dotrzymać, mimo trudności kłód, które wrzuca się nam pod nogi.
„Słowa mają swoją wagę; nie można cofnąć tego, co się raz powiedziało; znaczenie jest niczym kamień wrzucony do sadzawki, wzbudzone przezeń fale zataczają coraz szersze kręgi, tak że nie sposób przewidzieć do jakich brzegów dotrą…” s.540


Zachęcam Was do lektury, a ja zagłębiam się dalej w fakty historyczne o Katarzynie Aragońskiej i sięgam po kolejną powieść z cyklu – „Kochanice króla”.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

środa, 10 kwietnia 2013

Dziewczyny wojenne - Łukasz Modelski


Autor: Łukasz Modelski
Tytuł: Dziewczyny wojenne. Prawdziwe historie.
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2011
Stron: 335
ISBN: 978-83-240-1814-7
Moja ocena: 6/6


Dziewczyny, które w chwili wybuchu wojny właśnie żegnały się z dzieciństwem, plany mniej więcej standardowe – szkoła, matura, studia. Zawód albo gospodarstwo. Mąż. Pasja. Chciały spełniać marzenia. Albo zadowolić rodziców. Różnie. Tak jak nastolatki w innych miejscach na świecie, powinny flirtować, marzyć i przebierać w strojach. […] Kiedy wybuchła wojna, najstarsza miała 21 lat, najmłodsza 14. Jak długo zajęło im gwałtowne dojrzewanie? Rok? Dwa? Trudno to uchwycić. Czasem z wojną przyszła miłość i to ona poprowadziła je w dorosłość. Czasem współczucie, czasem irytacja. Czasem czystość intencji posunięta do granic głupoty. Często przypadek. Najczęściej poczucie obowiązku.” s.13

Łukasz Modelski z wykształcenia jest historykiem sztuki i cywilizacji średniowiecza. Jest zastępcą redaktora naczelnego magazynu „Twój styl”.
Osobiście bardzo lubię czytać książki oparte na autentycznych wydarzeniach. Z przyjemnością więc sięgnęłam po książkę „Dziewczyny wojenne”, choć tematyka wcale nie należy do wesołych.
Łukasz Modelski w swojej książce opisuje losy jedenastu kobiet. Kobiet bardzo młodych, dla których wojna była krokiem w dorosłość. Bardzo fajnie nazywa swoje bohaterki „Malowane”, bo mimo że wykonywały bardzo niebezpieczne misje, walczyły o wolność swojego kraju, to nigdy nie zapomniały, że są kobietami. Nosiły spódniczki i sukienki, poprawiały fryzury i makijaż.
„[...] - wojna nie była czymś, w co bawiły się w dzieciństwie. Nie stroiły się w oficerki, nie chciały być żołnierzami. Nie interesowały ich stopnie, salutowanie, chłopięce sprawy. Wojna była jak zjazd po poręczy, który zaczęły dziewczyny, a skończyły kobiety wysadzające budynki, biorące udział w wykonywaniu wyroków śmierci, prowadzące samoloty, noszące meldunki, ukrywające Żydów, uwodzące oficerów wroga, katorżniczki czy skazane czekające na śmierć. Dla nich historia nie ma w sobie patosu. Tak jak ich opowieści.”s.14
Książka „Dziewczyny wojenne” została podzielona na jedenaście osobnych opowieści. Każda z nich opowiada losy innej bohaterki. Podczas pisania swojej książki autor korzystał z wielu wywiadów, archiwalnych zapisów rozmów i autobiografii. Stąd opowiadania te bardzo chwytają za serce czytelnika. Narratorkami są same bohaterki, czasami odzywa się w nich sam autor, wprowadzając jakieś wyjaśnienie, dopowiadając dalsze losy dziewczyn. Czytając książkę ma się wrażenie, że ogląda się jakiś reportaż. Można wyczuć jakie emocje targały sercami dziewczyn, co przeżywały idąc na akcję i jak potrafiły wrócić po wszystkim do normalności stając się zwyczajnymi żonami, córkami, koleżankami.
Dzięki autorowi możemy poznać wspaniałe dziewczyny, które nie bały się narażać własnego życia by walczyć o dobrą sprawę.
Poznamy m.in. Dzidzię Rajewską wspaniałą łyżwiarkę figurową. Jej największą pasją była jednak chemia, gdy wybucha wojna ma rozpocząć studia chemiczne, zamiast tego trafia do konspiracji, a prosto ze swojego wesela na tortury.
Magdalena Rusinek gdy wybucha wojna ma 14 lat. Jest również bardzo wysportowana, a swoje zamiłowanie do różnych dyscyplin sportu wykorzysta przeprowadzając ludzi przez góry. Potem trafi do oddziału wykonującego wyroki śmierci.
Hala studentka III roku matematyki, wkrótce miała wyjść za mąż. Zamiast tego zgłasza się do sekcji żywych torped Marynarki Wojennej. Jej koleżanka Basia ma niespełna 16 lat i jest pielęgniarką. Ona również podejmie się bardzo ryzykownego zadania. Będzie dyplomowaną pielęgniarką zajmującą się pirotechniką.
To tylko nieliczne bohaterki. Takich kobiet było bardzo wiele. Wszystkie one ryzykowały własne życie, przenosząc meldunki, ukrywając Żydów, działając w podziemiu i AK. Wiele z nich nie zostało docenionych po wojnie, wręcz przeciwnie były nadal prześladowane i trafiały do więzień. Nieliczne doceniono przyznając medal „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, który otrzymała m.in. Halina Wittig. Wiele z nich uznania nie doczekała.
Dziewczyny wojenne” to książka od której trudno się oderwać. Gdy zobaczyłam, że książka podzielona jest na osobne opowieści, myślałam, że będę je sobie dawkować stopniowo. Jednak po przeczytaniu pierwszego rozdziału, wiedziałam, że muszę przeczytać książkę w całości. Opowiedziane historie wstrząsnęły mną. Rzadko czytam historię II wojny światowej opowiedzianą oczami kobiet. Autor opisuje działania wojenne na terenie naszego kraju i na Wileńszczyźnie. Swoje teksty wzbogaca licznymi fotografiami, dzięki czemu możemy zobaczyć jak wyglądały kobiety, które walczyły o to byśmy dziś mogli żyć w wolnym kraju. Kobiety które nie pozwoliły, aby wojna zniszczyła ich marzenia.
Polecam serdecznie lekturę tej książki. Powinni ją przeczytać wszyscy, bo warto znać historię swojego kraju, dla którego wiele osób ryzykowało własne życie i bardzo wiele ludzi te życie dla niego straciło.
Dziewczyny wojenne” to lektura nie tylko dla osób zainteresowanych historią, ale każdego kto choć trochę czuje się patriotą. Serdecznie polecam.

Książka przeczytana w ramach wyzwań
 

środa, 8 sierpnia 2012

Africanus. Syn Konsula - Santiago Posteguillo

Autor: Santiago Posteguillo
Tytuł: Africanus. Syn Konsula
Tytuł oryginalny: Africanus. El hijo del consul.
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska
Wydawnictwo: Esprit
Stron: 427
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-61989-71-4
Moja ocena: 5/6

„Staruszka uklękła przed przybyłymi mężczyznami i położyła nagiego, płaczącego chłopczyka na kamiennej posadzce u stóp Publiusza. Ojciec patrzył na niemowlę przez kilka sekund. Dla losów chłopca był to najważniejszy moment, ponieważ rodzic miał prawo uznać dziecko za swoje lub się go wyrzec, w razie gdyby zauważył zły omen, stwierdził, że dziecko przyszło na świat w nieczystym dniu, lub dostrzegł w nim jakąś wadę. Publiusz Korneliusz Scypion patrzył więc na leżącego na podłodze syna. Chłopczyk wciąż płakał. […] Publiusz ukląkł, przyjrzał się dziecku z bliska i skinął głową. Następnie wziął niemowlę na ręce i podniósł je.
- Niech przygotują stół ofiarny dla Herkulesa. To jest mój syn, mój pierworodny, i będzie nosił moje imię: Publiusz Korneliusz Scypion, a pewnego dnia zastąpi mnie jako pater familias w tym domu.” s. 32

     Zawsze interesowałam się historią, dlatego starałam się od czasu do czasu sięgnąć po powieści o takiej tematyce. Nie mówię tutaj o typowej książce przedstawiającej suche fakty, ale fabularyzowanych utworach literackich. Pozwalają mi one nie tylko przeżyć wzruszające chwile podczas ich lektury, ale również dowiedzieć się więcej o danej epoce, czy wydarzeniu historycznym.
Gdy nadarzyła mi się okazja przeczytania książki hiszpańskiego pisarza Santiago Postegiullo pod tytułem „Africanus. Syn Konsula” bardzo się ucieszyłam. Nie raz czytałam o starożytnym Rzymie, pasjonowała mnie jego historia, życie w tamtych czasach i toczone wówczas walki. Myślę, że każdy z nas pamięta ze szkolnych lekcji historii, takie postacie jak Hannibal, Publiusz Korneliusz Scypion, Fabiusz Maksimus czy Katon. To właśnie za ich życia toczy się akcja tej powieści, czyli w III wieku przed naszą erą.
Akcja powieści rozpoczyna się w dniu narodzin głównego bohatera Publiusza Korneliusza Scypiona zwanego później Afrykańskim. Jest on synem znanego i cenionego Senatora rzymskiego, głowy poważanego rodu. Jego matką jest Pomponia. Ojciec chłopca jest nie tylko bardzo dobrym żołnierzem i politykiem, ale również miłośnikiem literatury oraz teatru.
W tym samy roku 235 p.n.e. Hamilkar wraz ze swoją armią przygotowuje się do podboju Hiszpanii. U jego boku stoi dorastający syn wodza, niespełna piętnastoletni Hannibal, którego imię tłumaczy się jako „obdarzony łaską Balla” to jest najwyższego boga Kartagińczyków, podobnie jak oni wywodzącego się z Fenicji. W ciągu kilku tygodni Hamilkar przeprowadził swą armię wzdłuż wybrzeży Afryki Północnej, przeprawił się przez góry i wąskie przełęcze i dotarł do Słupów Herkulesa. Tutaj z afrykańskiego brzegu spoglądał na swój cel – południowe plaże Hiszpanii. Od tego miejsca dzieliły go tylko wzburzone wody cieśniny. Po kliku tygodniach, małe rybackie stateczki transportowały już Kartagińczyków na drugi brzeg. Ze sobą przywieźli nie tylko broń i żywność, ale również słonie. Przeprawa całej armii przez cieśninę trwała trzy dni.
Zaplanowana przez kartagińskiego przywódcę kampania nie przynosi jednak takich zysków jak sobie on zaplanował, jednak duma nie pozwalała mu się wycofać z pomysłu podbicia Hiszpanii. W roku 228 p.n.e. podporządkował on sobie już południe i znaczną część wschodniej tego kraju. Jednak jego plany sięgały znacznie głębiej. Pragnie pokonać Rzym i przywrócić Kartaginie hegemonię w basenie Morza Śródziemnego. Hiszpania ma być jego bazą operacyjną z którj mógłby prowadzić dalsze działania. Niestety nie udało mu się zrealizować tego planu. Podczas jednego ze starć z Iberami Hamilkar zostaje śmiertelnie ranny i kona w ramionach swojego syna. Hannibal postanawia pomścić śmierć swojego ojca i dokończyć jego plany. „Ktoś, kto odczuwa taki ból, przeleje wiele krwi, żeby zaspokoić swą zemstę” s. 46
Za parę lat Hannibal rozpocznie swoją słynną przeprawę na słoniach przez góry by zaatakować Rzym i przeciwstawić się rzymskim legionom. To będzie jedna z najkrwawszych wypraw, znanych nam z kart historii jako II wojna punicka.
Autor pozwala nam poznać przebieg bitwy widziany z dwóch stron. Opowiada nam o poczynaniach Hannibala, oraz o przegrupowaniach legionów rzymskich pod wodzą m.in. Publiusza Korneliusza Scypiona. Poznajemy różne taktyki walki prowadzone przez kolejnych konsuli rzymskich ich porażki i sukcesy. Pisarz nie skupia się tylko na samych bitwach. Możemy poznać życie w legionie dzięki trzeciej postaci wprowadzonej przez autora jako bohatera. Jest to Tytus Makcjusz. Początkowo pracował w rzymskim teatrze, przygotowując scenografię i kostiumy dla aktorów, jednak ta praca znudziła mu się, postanowił coś osiągnąć sam. Otworzył sklep z tkaninami, jednak interes upada, gdy jeden ze statków wiozących dla niego towar tonie. Zostaje z wielkimi długami i trafia na ulicę. Aby przeżyć zaciąga się do armii i po krótkim szkoleniu wyrusza na wojnę z kartagińską armią.
Bardzo dużo dowiemy się również o życiu w samym Rzymie, o polityce jaką prowadzili Senatorowie, walce o urząd Konsula Rzymu intrygach w związku z tym prowadzonych.
Nie zabraknie tutaj i wątku miłosnego. Młody Publiusz znajdzie swoją miłość jak na młodzieńca przystało.
Książkę czyta się fantastycznie. Wciąga niesamowicie i nawet nie wiem kiedy dotarłam do jej końca. Żałowałam, że książka kończy się w tak ważnym momencie, gdy Hannibal dociera prawie pod Rzym. Tak bardzo chciałam wiedzieć jak dalej potoczą się losy młodego bohatera. Z kart historii wiem, że będzie on Konsulem Rzymu, ale tego momentu jeszcze w tej książce się nie doczekacie. Kontynuacja losów bohaterów została przedstawiona w książce „Africanus. Wojna w Italii”, którą mam zamiar jak najszybciej przeczytać.
Chciałam również zaznaczyć, że w książce znajdziecie wiele ciekawych dodatków, które ułatwią wam lekturę. Są to między innymi bardzo bogaty słowniczek, drzewo genealogiczne Publiusza Korneliusza Scypiona Afrykańskiego Starszego, najwyższe dowództwo katragińskie, listę konsulów Rzymu czy liczne mapy przedstawiające miejsca najważniejszych bitew i obszar Morza Śródziemnego.

Santiago Posteguillo to urodzony w 1964 roku w Hiszpanii pisarz. Sławę przyniosła mu właśnie trylogia Africanus, której akcja dzieje się w starożytnym Rzymie. W 2011 roku rozpoczął pisanie nowej trylogii o pierwszym cesarzu latynoskiego pochodzenia – Trajanie.

Serdecznie polecam lekturę „Africanusa”. Mam nadzieję, że spodoba się ona nie tylko miłośnikom książek historycznych i starożytnego Rzymu.


Za możliwość przeczytania książki, serdecznie dziękuję wydawnictwu Esprit