niedziela, 5 stycznia 2020

Tajemnica z Auschwitz

TO CZŁOWIEK ZGOTOWAŁ TAKI LOS DRUGIEMU CZŁOWIEKOWI - książka o życiu Stefanii Stawowy.


Tytuł: Tajemnica z Auschwitz. Prawdziwa historia.
Autor: Nina Majewska-Brown
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania:
Stron:
Moja ocena: 5,5/6


„Jeżeli zaakceptujesz to, czego nie możesz zmienić, to zaczniesz dostrzegać też małe dobre rzeczy.” s. 263



Postanowiła w styczniu częściej sięgać do powieści, które związane są z tematyką obozową. Zaplanowałam przeczytać przynajmniej trzy takie powieści. 
Pierwsza z nich to „Tajemnica z Auschwitz”, której autorką jest Nina Majewska-Brown.
Autorka mieszka w Poznaniu. W swoim dorobku ma już 13 powieści, głównie obyczajowych, ale również bardzo dobrze przyjęty przez czytelników kryminał pt. „Grzech”. 

Jednak dzisiaj napiszę o innej książce autorki, której tematyka wcale nie jest łatwa.
Tajemnica z Auschwitz” to historia Stefanii Stawowy, która wyszła na jaw dopiero 75 lat po tym jak trafiła do najbardziej znanego na świecie obozu prowadzonego przez nazistów w czasie II wojny światowej.
Historię życia Stefanii i jej rodziny poznajemy dzięki jednej z córek Ewie Budniak, która do końca życia nosi w sobie lęki tamtych dni.

Stefania Stawowy ukończyła 26 czerwca 1930 roku egzaminem maturalnym prestiżowe ośmioklasowe Prywatne Żeńskie Gimnazjum Sióstr Urszulanek w Tarnowie. Miała głowę pełną marzeń, świat stał przed nią otworem.

„Byłam przekonana, że mogę góry przenosić i nawet jeśli nie dokonam niczego niezwykłego, jak odkrycie radu i polonu, to z pewnością uczynię swoje życie szczęśliwym”. S. 11

Marzyła jak każda nastolatka o wielkiej miłości, rodzinie, miłych niespodziankach i dalekich podróżach. Rodzina i jej siostra Zosia była dla niej zawsze najważniejsze.
Jej pierwszą miłością był Stanisław Szwarc, który uratował ją oraz jej siostrę i matkę, gdy przestraszone konie poniosły bryczkę podczas ich pobytu na wakacjach w Henrykówce. Młodzi spotykali się ukradkiem, ale nie wzbudzało to sympatii rodziców Stefanii. Gdy zauważyli, ze zażyłość między Stefanią a Stanisławem jest coraz większa, zadecydowali o powrocie do domu. Zakochana dziewczyna zaplanowała, że gdy zda maturę i skończy szkołę ucieknie do ukochanego i razem będą zwiedzać świat. Niestety jej plan się nie powiódł, gdyż służąca sprzątająca jej pokój, znalazła spakowaną walizkę i zawiadomiła rodziców bohaterki. Stefa została zamknięta na klucz w pokoju, a Staszek zmuszony do wyjazdu. Po kilku tygodniach dziewczynie przedstawiono jej przyszłego męża – dwa lata starszego od niej Floriana – syna przyjaciela ojca, również leśniczego w Jelenicach w nadleśnictwie Parczewo.
Chłopak różnił się od jej wielkiej miłości diametralnie. Był przewidywalny i nudny, ale również zawzięty i pracowity, a to podobało się rodzicom Stefanii.
Ślub był skromny i już już wkrótce Florian zajął się wyłącznie sobą i swoją karierą. Stefania była tylko jego skromną ozdobą. 12 lutego 1938 roku urodziła się im córeczka Basia, a trzy lata później Ewa. Florian nie był dobrym ojcem. Dzieci przeszkadzały mu w codziennych zajęciach, nie bawił się z nimi ani nie rozpieszczał. Przeszkadzała mu ich paplanina, wręcz go męczyła. Dlatego to Stefania przelała na córki całą swoją miłość.
Pod koniec sierpnia 1939 roku Floriana powołali do wojska. Otrzymał wezwanie do Ósmego Pułku Artylerii Ciężkiej w Toruniu. Już 19 września dostał się do niemieckiej niewoli, a ponieważ był urodzony na terenie dawnego zaboru pruskiego został zwolniony do domu. Musiał jednak przenieść się na tereny Generalnego Gubernatorstwa. Zamieszkali w Kobielach Wielkich, gdzie Florian pełnił obowiązki leśniczego.
Przykre doświadczenia nie nauczyły nic Floriana. Wkrótce zaczął się zbroić, udzielać w lokalnej społeczności, budował ziemianki i tworzył sieć kontaktów. Zmusił swoją żonę do zajmowania się krótkofalówkami i prowadzenia nasłuchów. W ich domu pojawiali się ciągle nowi ludzie, w stodole ukrywali nawet Ukraińskiego dezertera. Florian nie paczył na rodzinę, potrafiła zabrać im ostatni bochenek chleba. Liczył się tylko zbrojny zryw i zorganizowanie konspiracji.
Stefania była zdana tylko na siebie. Nauczyła się gotować z niczego, ukrywać zapasy, wykorzystywać to co dała natura, dbała o ogródek. Upychała wszystko w specjalnej kryjówce, aby nie dostało się w niepowołane ręce.

Spokojne w miarę życie Stefanii kończy się 28 października 1943 roku. W południe do domu wpada Florian i każe się ukryć w specjalnie przygotowanej za wieszakami kryjówce. Wkrótce po nim na podwórze wjeżdżają Niemcy. Przestraszone dzieci zostają zamknięte w pokoju, a Stefania z siostrą i matką wyprowadzone przed dom. Mimo bicia i zastraszania nie zdradzają gdzie jest Florian, a on sam nic nie robi, by pomóc kobietom. Zostają one przewiezione do więzienia w Łodzi.
Florian po odjeździe Niemców zabiera swój plecak i zostawia maleńkie córki same w domu. Nie wiadomo co by się z nimi stało, gdyby nie zainteresowała się ich losem sąsiadka Anna. Zabrała je do siebie, a gdy uwolnione siostrę Stefanii i jej matkę przekazała je rodzinie.
Stefania nie miała tyle szczęścia. Jako zakładniczka za męża, który działał w AK trafiła do obozu w Auschwitz. Nie poddawała się, bo jej marzeniem było ponowne spotkanie z córeczkami, których zdjęcie skrzętnie ukrywała.

„Oddycham z ulgą i czepiam się tej jednej niosącej pocieszenie myśli, że przynajmniej moich dzieci tutaj nie ma. I to jest ta chwila, gdy buduję się na nowo. Muszę zrobić wszystko, żeby do nich wrócić i się nimi zająć. Muszę przetrwać, cokolwiek się wydarzy. Wbrew temu co niesie los, muszę wymknąć się przeznaczeniu, zmylić ślady, byle tylko wrócić do moich dziewczynek.” S. 135

Udaje jej się przetrwać dzięki temu, że trafia na życzliwe współtowarzyszki niedoli. Stara się nie zwracać na siebie uwagi, być wręcz przezroczystą, nie patrzy w oczy, usuwa się z drogi. Drugą zasadą jaką się kieruje jest to by mieć oczy dookoła głowy, przewidywać i stale oglądać się za siebie. A ostatni ważny punkt to oszczędzanie siły, nie tracenie energii.
Jednak to nie było wszystko. Po latach dowiadujemy się, że w obozie była jeszcze jedna osoba, która pomagała przetrwać Stefanii to piekło – esesman Jurgen. Przynosi jej ukradkiem jedzenie, załatwia lżejszą pracę, ale przede wszystkim jest pierwszym mężczyzną który potrafi słuchać co mówi, jest pełen troski, zrozumienia i współczucia. Czy to co łączy tych dwoje ludzi to przyjaźń, czy coś więcej?

Wiem, że wstęp może trochę przydługi, ale chciałam pokazać Wam dlaczego Stefania trafiła do Auschwitz, a potem do innych obozów. Jakie miała wcześniej życie i dlaczego tak bliski stał się jej Jurgen, który przecież był esesmanem w obozach w których przebywała.

Powieść napisana jest bardzo fajnym językiem. Podoba mi się to, że śledzimy zarówno losy Stefanii jak i jej córek. Poznajemy też ich losy po zakończeniu wojny.
Autorka bardzo boleśnie i prawdziwie oddała piekło obozu w Auschwitz, przerzuty do innych obozów, a na końcu „marsz śmierci”. Zgodne są fakty historyczne, pojawiają się wyjaśnienia, fotografie.
Nie mi oceniać postępowanie „patrioty” Floriana, ani uczuć jakie zrodziły się w tych okropnych czasach. Dla mnie powieść ta jest hołdem dla życia tej wspaniałej kobiety, która przeszła tak wiele. Nie tylko doznała obojętności ze strony męża, przeżyła koszmar wojny i okrucieństwo obozów hitlerowskich, ale do końca życia musiała z tym żyć, mimo, iż czasy były już inne. To hołd dla jej córek, które do końca życia zmagają się z traumą tamtych czasów.

Książka wzbudza emocje, przeraża, ale również zmusza do refleksji. To kolejny dowód na to, że człowiek potrafi zgotować taki okrutny los, drugiemu człowiekowi. Oby nigdy się to już nie powtórzyło.

Myślę, że po powieść autorki powinien sięgnąć każdy, który choć trochę interesuje się tematem. Zachęca do tej nie łatwej lektury. A ja już czekam na kolejną książkę autorki, którą widziałam w zapowiedziach książkowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz