Przeczytanie książki „Jazda na rydwanie” zajęła mi trochę
czasu. Zaczynałam ją, odkładałam, ponownie do niej wracałam. Nie, że była nudna…
po prostu musiałam sobie ją dawkować, dlaczego? Postaram się to trochę
wyjaśnić.
Julian Hardy to pseudonim literacki autora. Postanowił on na
własną rękę wypromować i wydać swoją powieść i myślę, że mu się to udało. Gdy
otrzymałam książkę do recenzji jej format okazał się dość spory i początkowo
bardzo mnie to przeraziło. Nie, że nie czytam takich tomisk, bo dla mnie im
grubsza książka tym lepiej, ale myślałam, że zabiorę ją na wakacje, a taka
cegła musiała pozostać w domu. Stąd moje dawkowanie sobie tej lektury. Bo
ostatnio rzadko bywałam w domu.
Akcja powieści rozpoczyna się w kwietniu 1938 roku w
Bydgoszczy. Głównym bohaterem powieści jest Robert Meissner. Poznajemy go jako
młodego chłopaka, który właśnie zostaje zaproszony na bal klas licealnych przez
Pyzę. Wika (pseudonim Pyza) przygotowuje się do tej imprezy bardzo starannie.
Nie chce pokazać się z najgorszej strony, dlatego uczy Roberta tańczyć. Oboje
bardzo się do Ciebie zbliżają i wkrótce zostają parą. Robert chce uchylić
świata swojej wybrance, jednak nie stać go na wiele. Wychowywany przez samotną
matkę, nie może liczyć na jej pomoc. Zresztą sposób w jaki wychowuje syna budzi
wiele do życzenia. Jest dla niego oziębła, krytykuje go w każdym momencie,
nigdy go nie chwali i nie przytula. A przecież Robert ma swoje pragnienia, a
kto jak nie matka ma nauczyć młodego chłopca jak stworzyć rodzinny dom. To jej
zachowanie ukształtuje naszego bohatera na całe jego życie. Stąd Wika stała się
dla niego taką nową przystanią, źródłem szczęścia, poczuciem bezpieczeństwa i
miłości. By móc uszczęśliwić dziewczynę,
zapraszać Pyzę do kawiarni czy tańce
postanawia zdobyć pieniądze w niezbyt uczciwy sposób. Włamuje się do Kościoła
św. Stanisława. Wprawdzie pieniądze z łupów przeznacza na leczenie swojej matki to początek historii
nie pokazuje nam bohatera w najlepszym świetle. Tak więc poznajemy losy Roberta
zwanego Koniu, która prowadzi nas przez różne miejsca (m.in. Niemcy, Egipt,
Anglia), realia, świat w czasie wojny i pokoju. Powieść kończy się na roku
1974.
Jaki jest nasz bohater. Ja widziałam w nim takiego
cwaniaczka, kombinatora, który zawsze potrafi postawić na swoim i wyjść ze
wszystkich problemów obronną ręką. To facet, który potrafi rozkochiwać w sobie
kobiety do takiego stopnia, że zrobią dla niego wszystko. Niestety często
odległość między kochankami wpływa na trwałość ich związków. Robert w swoim
życiu robił wiele rzeczy, najpierw był żołnierzem potem szpiegiem i dyplomatą.
Zostaje też mężem i ojcem, ale nie wiem czy do końca czuł się spełniony w tej
akurat roli. Jest świetnym ekonomistą i często zaskakiwał mnie swoimi
decyzjami. Obserwując życie bohatera widzimy także jego zmianę jako człowieka.
Jak z nieśmiałego chłopaka zmienia się w dominującego mężczyznę. Wielokrotnie Robert
wzbudzał we mnie sprzeczne emocje, więc jak widzicie jego postać można kochać i
nienawidzić jednocześnie.
Oprócz Roberta autor stworzył też wiele innych bardzo
wyrazistych postaci, które na długo pozostają w pamięci. Odegrają one istotną
rolę w życiu bohatera. Co jeszcze jest ważne, każda kobieta która zwiąże się z
Robertem jest inna, tak jakby mężczyzna przez całe życie poszukiwał swojego
ideału.
Powieść napisana jest z wielkim rozmachem. Czyta się ją
łatwo i nawet gdy wracałam do niej po jakimś czasie potrafiłam bez problemu
odnaleźć się w fabule. Napisana prostym językiem przemawia do czytelnika i
zachęca do lektury. Akcja jest bardzo wartka i momentami trudni oderwać się od
lektury.
Bardzo trudno było mi zakwalifikować powieść do jakiegoś
konkretnego gatunku. Gdy zaczęłam czytać myślałam, że jest to powieść
sensacyjna z wątkiem romantycznym osadzona w latach II wojny światowej, potem
jednak stała się powieścią szpiegowską, erotykiem lub książką z wątkami
politycznymi. Tak więc można krótko powiedzieć, że każdy znajdzie tutaj coś dla
siebie. Mi osobiście przeszkadzały mocne sceny przemocy, bardzo dokładnie opisane,
zbyt silnie działające na moją wyobraźnię.
„Jazdę na rydwanie” polecam osobą dorosłym. Uważam też, że
jest to powieść bardziej dla mężczyzn, niż dla kobiet. Ja znalazłam w niej
trochę nudzących mnie momentów, a i sceny erotyczne takie dla mnie mało cukierkowe,
do tego tematyka polityczna to też nie moja bajka. Ale nie żałuję jej lektury.
Autor udowodnił mi, że można połączyć wiele gatunków literackich i stworzyć
powieść o której nie da się zapomnieć, powieść nietuzinkową.
Myślę, że o autorze jeszcze usłyszymy, czego mu bardzo życzę.
Za możliwość przeczytania „Jazdy na rydwanie” dziękuję
autorowi.
Nieszablonowy bohater :)
OdpowiedzUsuń