niedziela, 30 grudnia 2012

Smoczy jeździec - Cornelia Funke

CZYTANE Z DZIEĆMI

-->
Tytuł: Smoczy jeździec
Autor: Cornelia Funke
Stron: 447
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2010
Moja ocena: 5/6

Ocena 

Przedział wiekowy: dzieci starsze

Cornelia Funke urodziła się 10 grudnia 1958 roku w Dorsten w Niemczech. Jest autorką książek dla dzieci i młodzieży. Jej twórczość porównywana jest do J.K. Rowling. Sławę przyniosła jej powieść „Król złodziei” wydana w 2002 roku. Światowym bestsellerem stała się pierwsza część "Atramentowej trylogii", Atramentowe serce. Książka wydana w 2003 roku została zekranizowana przez Marka Odresky.
W Polsce ukazało się jej wiele książek m.in. cykl „Łowcy duchów”, „Dzikie kury”, „Atramentowa trylogia” oraz wiele powieści dla dzieci i młodzieży.
Wcześniej nie spotkałam się z twórczością tej pisarki, dlatego z przyjemnością wraz z dziećmi przeczytałam książkę „Smoczy jeździec”.
Powieść rozpoczyna się w pewnej Szkockiej dolinie, ukrytej przed wzrokiem ludzi. To tam żyją smoki o których istnieniu nikt nie wie i tajemnicze zwierzęta nazywana koboldami. Niestety ich środowisko życia już wkrótce może zostać odkryte przez człowieka i zniszczone. Podczas narady smoków pada propozycja odnalezienia innego miejsca, gdzie smoki mogłyby się przenieść. Stara legenda mówi, że istnieje takie miejsce nazywane Skrajem Nieba, położone gdzieś w Himalajach, ale dokładnej drogi nikt nie zna. W tajemniczą i niebezpieczną wyprawę postanawia się udać srebrnołuski smok Lung. Towarzyszyć mu będzie koboldka Siarczynka, a potem dołączy jeszcze do nich niespełna dziesięcioletni chłopiec Ben, którego spotkają podczas swojego pierwszego postoju.
Podczas podróży do Skraju Nieba, naszych bohaterów spotka wiele przygód. Na swojej drodze spotkają wiele tajemniczych postaci znanych z innych bajek jak np. Bazyliszek, Dżin, krasnale, smok morski i inne potwory. Ich śladem podąża odwieczny wróg smoków Parzymort Złoty.
Czy bohaterom uda się odnaleźć Skraj Nieba i bezpiecznie sprowadzić tam inne smoki?
Przeczytajcie sami. To bardzo wciągająca lektura.
Autorka w swojej powieści podkreśla znaczenie przyjaźni, wzajemnej pomocy i lojalności. „Smoczy jeździec” to również wspaniałe źródło informacji o otaczającym nas świecie. Opisy różnych miejsc na Ziemi są tak autentyczne, że można je sobie wyobrazić. Pani Cornelia Funke zwraca tu również uwagę na aspekty ekologiczne. Uświadamia czytelnika jakie zagrożenia może wywołać zanieczyszczenie środowiska i nieodpowiednia gospodarka człowieka.
Bardzo podoba mi się sposób pisania autorki. Książka jest napisana prostym i zrozumiałym językiem. Akcja rozwija się coraz bardziej, prawie w każdym rozdziale wprowadzona jest nowa postać. To wszystko sprawia, że trudno się oderwać się od książki. Mi samej ciężko było odłożyć powieść na półkę, gdy synek zasypiał podczas lektury.
Smoczy jeździec” to wspaniała książka dla młodych czytelników, ale myślę, że spodoba się i dorosłym, którzy lubią od czasu do czasu przenieść się w świat bajek i baśni, gdzie żyją tajemnicze postaci, smoki i wszystko kończy się szczęśliwie.
Dodam jeszcze, że książka jest świetnie wydana, ładna graficznie, w twardej oprawie i wielkość czcionki odpowiednia dla czytelnika.
Polecam powieść na długie zimowe wieczory. My osobiście sięgniemy po inne książki tej autorki. Ucieszyła mnie wiadomość, że sprzedano już prawa do adaptacji filmowej powieści, więc może kiedyś zobaczymy jej ekranizacje.

Sezon na oliwki - Carol Drinkwater


Autor: Carol Drinkwater
Tytuł: Sezon na oliwki.
Tytuł: The Olive Season
Tłumaczenie: Hanna Pasierska
ISBN: 978-83-08-04539-8
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2010
Stron: 438
Moja ocena: 5/6

„Jesteśmy w domu. Przebiegam wzrokiem po tarasach obsadzonych rzędami stareńkich drzew oliwkowych. Jest kwiecień, późna wiosna. Tutaj wśród wzgórz na północ od Lazurowego Wybrzeża, gaje oliwkowe rozkwitają dyskretnie maleńkimi białymi kwiatuszkami. W głębi, przycupnięta w połowie zbocza, naszym oczom ukazuje się willa w stylu belle epoque. Zdobna w liczne tarasy z balustradami, usadowiona wśród cedrów i palm, skierowana ku południowemu zachodowi, Zatoce Canneńskiej i wygrzanemu słońcem Morzu Śródziemnemu – oto ona, czekająca na nas „Appassionata”.” s. 8-9

Niedawno przeczytałam pierwszy tom Oliwkowej serii, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wiedziałam, że szybko sięgnę po kontynuację książki. Tak w moje ręce trafiła druga książka z wymienionego cyklu „Sezon na oliwki”. Ponownie wracamy na oliwkową farmę i zachwycamy się jej urokiem. Nasi bohaterowie Carol i Michel wracają na swoją farmę już jako małżonkowie. Ich ślub odbył się na pięknej wyspie na Pacyfiku. Oczywiście nie obyło się bez perypetii i nieprzewidzianych zdarzeń. Wszystko jednak kończy się szczęśliwie. Przy tej okazji dowiemy się kilku ciekawych informacji na temat tego regionu świata i ciekawostek przyrodniczych.

„Tkwiąc w hotelu na Rarotonga, przeczytałam kilka zabranych z Sydney przewodników po południowym Pacyfiku. Wiem, że Aitutaki to jeden z najdalej wysuniętych na północ atoli południowej grupy Wysp Cooka. A oto inne poznane przeze mnie fakty: Pacyfik jest większy niż pięć kontynentów razem wziętych; jest głębszy od wszystkich pozostałych oceanów; jego wody zamieszkują żarłacze rafowe i mnóstwo innych, bardziej niebezpiecznych przedstawicieli tej rodziny; rekiny nie zmieniły się od setek tysięcy lat, co dowodzi, że są idealnie przystosowane do środowiska; koral to najszybciej rosnąca struktura tworzona przez żywe organizmy.” s.21-22

Młode małżeństwo stara się o apelacje AOC dla wyprodukowanej przez nich oliwę. Nie jest to sprawa prosta. Jej przyznawaniem zajmują się specjalne komórki w Wydziale Rolnictwa. Wymagania stawiane plantatorom są bardzo rygorystyczne. Oprócz wielu ton papierów które muszą wypełnić, wielu kontroli i certyfikacji, uzyskanie AOC będzie wymagało też poniesienia nowych kosztów i powiększenia uprawy oliwek o 200 nowych drzewek. Oczywiście wiąże się to z dodatkową pracą na oliwkowej farmie i koniecznością zatrudnienia nowych pomocników.
Trudności umila informacja, że Carol spodziewa się dziecka. Ich córeczka ma urodzić się na Święta Bożego Narodzenia. Bohaterka nie oszczędza się na farmie, pracuje równie ciężko jak poprzedniej wiosny i nie rezygnuje z pracy zawodowej. Podczas zdjęć do nowego serialu w Anglii Carol traci dziecko. Ta sytuacja całkowicie ją załamuje. Dodatkowo informacja, że nigdy nie będzie miała własnego dziecka wprowadza ją w stan wielkiej depresji.

„Linia życia głęboko w moim wnętrzu, licząca wiele stuleci, wiele tysiącleci, została zerwana. Odebrano mi, skradziono atawistyczne prawo, które uważałam za dany przez Boga atut. Istnieję w świecie stworzonym po to, by się rozmnażać – jako kto?” s.321

Zadaje sobie wiele pytań, obwinia się o swoją niemożliwość urodzenia dziecka. Boi się o swoją przyszłość i szczęście w małżeństwie.
„Zadręczam się. Jak powrócę do zdrowia? Jak zdołam się podnieść po tej klęsce? Co jeśli Michel mnie opuści? Co pozostanie jako dowód naszej miłości? Z pierwszą żoną mają dziewczynki; one są dowodem tamtego wczesnego uczucia. Nie mając własnych dzieci, nie pozostawiamy niczego. Nasza miłość będzie tylko przelotnym zdarzeniem w czasie; wspomnieniem.” s.358

Jedyną dla niej terapią jest powrót nad morze do jej ukochanej Appassionaty. Tutaj odnajduje spokój, choć nie staje się to z dnia na dzień. Carol nie chce słyszeć o powiększeniu farmy o kolejne drzewka, choć ciągle marzy o ulach i własnym miodzie. Przestaje również pisać swoją powieść i wyszukiwać nowych informacji o spotykanych gatunkach roślin i zwierząt. Coraz bardziej zamyka się w sobie. Drażni ją oglądanie szczęścia innych, obecność pełnoletnich już bliźniaczek, córek Michela. Kolejne pojawiające się problemy nie sprzyjają jej uzdrowieniu. Sytuacja poprawia się w okresie zbioru oliwek.

„Zbieranie oliwek to dla mnie terapia. Niektórzy ludzie robią na drutach albo wyszywają; ja uprawiam ogród, zrywam oliwki i tłoczę z nich oliwę. Cieszy mnie powietrze muskające moje policzki, brud pod połamanymi paznokciami, intensywny zapach wilgotnej ziemi, pieśni ptaków wokół; prostota i autentyczność życia na farmie. Ma sens; jest celowe; nie wymaga zrozumienia, choć potrzebuje oddania i bywa obciążające fizycznie. Lecz lubię nawet to – pracować, aż padam z nóg.” s. 418-419

To wtedy Carol uświadamia sobie, że mimo nie może dać dziecka swojemu mężowi, to pozostawi mu coś bardzo osobistego – jej książkę o ich życiu.

„Drzewo oliwkowe to symbol pokoju, mądrości, wieczności i odrodzenia. Narodziny, których będę świadkiem, nie będą narodzinami potomstwa spłodzonego przez Michela i wzrastającego w moim wnętrzu. Moje dzieci nie będą miały fizycznej postaci. Powstaną z mojej pasji, potrzeby tworzenia. […] To ona jest tą książką. Moje dziecko. Mój dar dla Michela.” S. 434-435

„Sezon na oliwki” czytało mi się wspaniale. Może historia nie jest, aż tak bardzo porywająca, ale w powieści znajduje się wiele ciekawych informacji, które mnie jako przyrodnika bardzo interesują. Bardzo współczułam Carol. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak można podnieść się po takiej stracie. Podziwiam również tą kobietę. Ciężko pracuje, po prostu kocha pracę na farmie. Zebranie tylko z pomocą Quasido ponad stu kilogramów oliwek to naprawdę ciężka praca.
Autorka wspaniale opisuje emocje. Czujemy się jakbyśmy byli w środku wydarzeń, słuchali opowieści dawno nie widzianej osoby. Podkreśla również jak ważna jest obecność drugiej osoby, kiedy wpadamy w depresję. Widać jak bardzo Michel kocha swoją żonę.
Nie brakuje w książce doznań smakowych. Carol opowiada nam o kupowanych serach czy winach, przygotowywanych sałatkach, przetworach czy potrawach. Aż chce się spróbować, pojechać do pięknej Prowansji.
W Sezonie na oliwki znajdziecie też wiele ciekawych informacji na temat uprawy i pochodzeniu wielu drzew owocowych np. moreli czy cytryny, historii różnych odwiedzanych miejscowości. Poznacie też wiele ciekawostek na temat pszczół.
Oto ciekawsze cytaty:

„Tablica informuje, że patrzymy na 145 tysięcy hektarów przyrodniczego muzeum na otwartym powietrzu. To rezerwat geologiczny. Stoimy w samym środku jednego z najwcześniej zamieszkanych rejonów świata, którego skały kryją skamieniałości i ślady życia z czasów prehistorycznych. Od 300 milionów lat te kamienie, te góry, snują swą opowieść – a przynajmniej tak twierdzą władze Rezerwatu Geologicznego Górnej Prowansji. Historia zapisana w skale; w jej załomkach i fałdach. Każda krzywizna, każde zagłębienie to słowo wyryte w granicie. Michel opowiada, że wśród skamieniałości znalezionych na tym rozległym obszarze są setki okazów amonitów oraz tropy prehistorycznych ptaków. Ptaków, które krążyły nad tymi górami, siadały, żerowały, mnożyły się tutaj.
Wzgórza, doliny, zielone lasy układające się w fale, odległe góry, grające w dali świerszcze, a wszystko pod przejrzystym jak kryształ niebem południa.” s.65

„Kiedy przejeżdżamy przez Castellane, dyszące pod naporem turystów i korków ulicznych – jedynych, jakie napotykamy w trakcie podróży – wszędzie widać drogowskazy do Grand Canyon du Verdon, największego wąwozu w Europie...” s.56

„Dla prawdziwego Prowansalczyka wszystkie drzewa są święte, lecz ich królową jest oliwka” s. 381

„Nazwa „Lazurowe Wybrzeże” pochodzi z książki wydanej w roku 1887 przez burgundzkiego prawnika i poetę Stephena Liegearda. […] Nazwał je Cote d`Azur na cześć atramentowego błękitu Morza Śródziemnego.” s.160

„Czytałam, że po ostatnim zaćmieniu Słońca w Anglii 29 czerwca 1927 roku Virginia Woolf zanotowała: „Upadliśmy. Zgasło. Nie było kolorów. Ziemia była martwa”. s.327

Serdecznie polecam lekturę książki „Sezon na oliwki”. Ja już z niecierpliwością czekam na możliwość przeczytania kolejnego tomu tej serii.

niedziela, 16 grudnia 2012

Pięćdziesiąt twarzy przyjemności

-->
Autor: Marisa Bennett
Tytuł: Pięćdziesiąt twarzy przyjemności
Tytuł oryginalny: 50 Shades of Pleasure. A Bedside Companion
Tłumaczenie: Dariusz Żukowski
ISBN: 978-83-7642-068-4
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2012
Stron: 152
Moja ocena: 3/6

Tak miłością oślepieni kochankowie, zespoleni, pełni ognia nie zważają, gdy granice przekraczają” 

Watsjajana „Kamasutra”


Ten cytat wspaniale oddaje treść książki autorstwa Marisy Bennett pod tytułem „Pięćdziesiąt twarzy przyjemności”, jaką ostatnio poczytywałam.
Marisa Bennett to anglistka z zamiłowaniem do niegrzecznych zabaw, uzależniona od lodów orzechowych i skoków spadochronowych. Mieszka z mężem w Minnesocie.

Spraw by Twoje życie erotyczne stało się bestsellerem.

Książka którą miałam okazję przeczytać jest przeznaczona dla dorosłych czytelników. To łóżkowy poradnik inspirowany bestsellerową powieścią „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Autorka przedstawia nam pikantne oblicza erotyki. Już we wstępie ostrzega nas, iż znajdziemy w niej fragmenty opisujące seks, który można nazwać grzecznym, lecz większość rozdziałów koncentruje się na brudnych sztuczkach i perwersji. Pokazuje nam najostrzejsze strony zabaw erotycznych. Poradnik ma zachęcić zarówno Panie jak i Panów do eksperymentowania w łóżku, rozwijania łóżkowych fantazji i umiejętności.
Pięćdziesiąt twarzy przyjemności” podzielone jest na rozdziały poruszające inny aspekt erotyki.
Na początku dowiemy się, że nie tylko łóżko jest idealnym miejscem, gdzie możemy doznać przyjemności. Autorka zapoznaje nas też z podstawowymi technikami. W następnych rozdziałach dowiemy się jakich akcesoriów możemy użyć dla urozmaicenia naszego życia erotycznego. Przeczytamy również o dominacji i uległości.
Muszę przyznać, że spodziewałam się lepszego poradnika. Z większym rumieńcem przeglądałam Kamasutrę, niż czytałam książkę pani Marisy. Wiele opisanych tutaj urozmaiceń dla mnie bynajmniej nie jest wykonalna w rzeczywistości, a jak sama autorka podkreśla seks ma być przyjemnością dla obu stron, nie może być dyskomfortem choćby dla jednego z uczestników. Kilka opisanych sytuacji wydało mi się wręcz śmiesznych. Pękałam ze śmiechu wyobrażając sobie wkomponowaną między kierownicą a fotelem kierowcy kobietę, między nogami mężczyzny. No musi być to sporych rozmiarów auto, z daleko odsuniętym fotelem. Nie spodobałoby mi się również, gdyby partner zwracał się do mnie słowami „wyglądasz ku....” i jak tak do niego nigdy bym się nie zwróciła. Nie uznaję wulgaryzmów i nigdy nie użyłabym ich w tak intymnej sytuacji. Może są osoby, które takie słownictwo podnieca, mnie nie. Wręcz przeciwnie działa odpychająco. Do tego stosowane przedmioty mające dać rozkosz jak szczotka do włosów, szczoteczka do zębów czy paletka, oj chyba jednak nie dla mnie takie akcesoria łóżkowe. Podobnych opisów jest więcej.
Książka nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia. Myślę, że kobiety znajdą więcej ciekawszych opisów w wielu dostępnych na polskim rynku erotykach i na nich bardziej udoskonalą sobie techniki seksualne podsuwając pikantne szczegóły powieści swoim partnerom. Wiele z nas też ma wybujałą fantazję i każda dobry poradnik mogłaby napisać, gdyby tylko miała odwagę podzielić się swoimi marzeniami.
To co podobało mi się najbardziej w tej książce to, to, że poradnik jest bardzo ładnie wydany. Twarda oprawa, wewnątrz tekst ładnie rozmieszczony i wiele ciekawych cytatów. Bardzo fajnym dodatkiem jest również Kącik niegrzecznego czytelnika, gdzie znajdziecie tytuły książek wartych przeczytania. Muszę przyznać, że autorka zaciekawiła mnie paroma przykładami lektur i pewnie się z nimi zapoznam.
Podsumowując. Poradnik Marisy Bennett uważam za niezbyt dopracowane dzieło. Wiele ciekawszych opisów znajdziecie w książkach o tematyce erotycznej i internecie. Autorka uważa się za fankę zmysłowych zabaw, choć po lekturze jej książki dochodzę do wniosku, że chyba jest to bardziej teoria niż praktyka, lub autorka jest świetnie wygimnastykowana by móc wykonać wiele z opisanych pozycji. Mnie osobiście książka rozczarowała, ale może kogoś innego zachwyci. Na pewno znajdzie swoich zwolenników i przeciwników. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Pascal.


Kolejna wizyta Włóczykijki i bombkowe szaleństwo

Po raz kolejny zagościła u mnie książka wędrująca po wielu uczestnikach akcji Włóczykijka. Tym razem jest to powieść "Chichot losu" Hanki Lemańskiej.

Jak zawsze do książki dodano umilacze czytania i pakiet zakładek. Bardzo dziękuję !!! Już nie mogę doczekać się lektury powieści, by porównać różne opinie krążące na jej temat w internecie.

A prywatnie, jak pewnie u każdego przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Wspólna praca z dziećmi owocuje tym razem bombkowym szaleństwem. Wszystkie wykonane są metodą karczocha i większość dość sporych rozmiarów. Średnica ich to 12 lub 15 cm. Oto kilka fotografii:












Część z nich zostało wykonanych dla szkół partnerskich z innych krajów. Zastosowałam wówczas ich barwy narodowe. Nie wszystkie zdążyłam sfotografować. Ta pojechała do Grecji.

Kolejna zaś do Walii dla zaprzyjaźnionej rodziny z Polski. W listopadzie miałam okazje przebywać w Walijskiej szkole i bardzo miło nas tam przyjęto. Stąd też moja nieobecność na blogu w zeszłym miesiącu.







Wspólnie z dziećmi wykonałam też mniejsze bombeczki o średnicy 6 do 8 cm. Większość z przeznaczeniem na szkolny kiermasz świąteczny. Uchowało się jedno zdjęcie bombki dołączonej do paczki, którą przygotowywałam w ramach wymiany DOBRE BO POLSKIE.


Zostało jeszcze parę styropianowych kul, więc może jeszcze coś stworzę do świąt.
Ciekawa jestem, czy Wy też sami przygotowujecie ozdoby na święta. Pozdrawiam.




niedziela, 9 grudnia 2012

Mikołajkowa przesyłka od Moniki

Ostatnio brałam udział w nowej wymiance u Sabinki. Tym razem hasło naszej książkowej wymiany to DOBRE BO POLSKIE. Swoją przesyłkę otrzymałam od Moniki. Monika idealnie trafiła w mój gust czytelniczy. Za wspaniałą niespodziankę serdecznie jej dziękuję.









Jeszcze raz za wszystko serdecznie dziękuję.

niedziela, 28 października 2012

Oliwkowa farma - Carol Drinkwater



Autor:  Carol Drinkwater
Tytuł: Oliwkowa farma
Tytuł oryginalny: The Olive Farm
Język oryginalny: angielski
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2010
Stron: 466
ISBN: 978-83-08-04480-3
Moja ocena:  5,5/6

Pierwsza książka w serii „Oliwkowa seria”

W blasku promieni cienie igrają na twarzach, padają na łuszczące się ściany. Nasz spokój, cisza jaką znaleźliśmy we wzajemnym towarzystwie, daje nam wiele energii do pracy, której potrzebujemy, jeśli chcemy, by to miejsce stało się prawdziwą przystanią. Oszołomieni miłością, rzuciliśmy się w to przedsięwzięcie na fali romantycznego entuzjazmu.” S. 177

Carol Drinkwater  aktorka i pisarka, urodziła się 22 kwietnia 1948 roku w Londynie. Znana jest głównie z roli Helen Herriot w serialu BBC „Wszystkie zwierzęta duże i małe”.  Jako pisarka zasłynęła cyklem powieści „Oliwkowa seria”, którą rozpoczyna książka „Oliwkowa farma”.

Bohaterami książki „Oliwkowa farma” jest Carol Drinkwater i jej partner Michel. Postanawiają oni kupić zapuszczoną farmę oliwną w południowej Francji niedaleko Cannes. „Appassionata” jest pięknie położonym miejscem. Z okien domu położonego na wzgórzu widać Morze Śródziemne i znane nam wszystkim z festiwali filmowych miasto Francji. Oboje zakochali się w tym miejscu i mimo, że agent przestrzega ich o tym, że kupują skarbonkę do której będzie trzeba ciągle dokładać, a sam remont domu pochłonie fortunę, decydują się na zakup nieruchomości. Niestety od początku trafiają się problemy. Pierwszy z nich to finanse. Okazuje się, że cena funta bardzo spadła we Francji i braknie im pieniędzy na zakup farmy, muszą zadłużyć się w banku, do tego duża ilość papierków wymaganych podczas zakupu, gdyż Carol i Michel nie są małżeństwem, a osoby sprzedające nie mieszkają na stałe we Francji.  Umowa przedwstępna zakłada, że nowi właściciele będą mogli mieszkać już w swoim wymarzonym miejscu, ale muszą spłacić całość należnej kwoty w ciągu roku. O mały włos stracili by wszystko. Rozpoczyna się remont posiadłości i sprzątanie terenu. 

Na początku myślałam, że jest to książka jak wiele innych o podobnej tematyce. Jednak to nie jest to tylko książka o remoncie starej zapuszczonej farmy. To piękna opowieść o przyjaźni, miłości i cudowna podróż do pachnącej ziołami Prowansji. Autorka udowadnia nam, że „miłość jest ponadczasowa, nigdy nie umiera. Jest jak wiatr, który wszędzie pozostawia swoje ślady.” S. 463
Czytając powieść możemy oczami wyobraźni przenieść się w opisywane miejsce. Autorka robi to tak wspaniale, że nie mamy problemów by poczuć na swojej skórze gorące promienie słoneczne, podmuch mistrala, poczuć zapach ziół i usłyszeć szum morza. Wystarczy kilka fragmentów książki  by zakochać się w tym miejscu. Akurat trafił mi się taki cytat, który mogę porównać z dzisiejszym „zimowym” widokiem za oknem.
Te zimowe poranki są cudowne, łagodne, pachną sosnowo. Słońce nabrało żywego połysku bursztynu, czerwonawego niczym jesienny liść, ale gdy patrzy się na nie z tarasu, zasnuwa morze chłodnymi srebrzystymi pasemkami. Tak przystrojonej zimy jeszcze nigdy nie widziałam.” S.175
Oliwkowa farma to miejsce w którym bohaterowie odnajdują swoje miejsce na Ziemi. Tam budują swój związek. Oboje mają doświadczenia życiowe za sobą. Carol nieudane związki, a Michel małżeństwo, którego owocem są dwie nastoletnie córki bliźniaczki. To miejsce, które pozwala im pracować – pisać powieść i scenariusze seriali, a potem gdy przychodzi późne popołudnie cieszyć się sobą i okolicą.
Zachody słońca, koniec dnia i wieczory poświęcamy sobie nawzajem i światu, który próbujemy tu zbudować. To wysublimowane szczęście, dwie dusze idealnie zsynchronizowane.” S. 177
Dzięki powieści Carol Drinkwater dowiedziałam się wiele na temat ludzi zamieszkujących południowo-wschodnią Francję. Na przykład: jeśli ktoś umawia się z Tobą, że jutro zabierze drewno to nie koniecznie to zrobi w umówionym dniu. Jutro, może oznaczać całkiem odległy termin.
„Oliwkowa farma” to również wspaniała encyklopedia wiedzy na temat uprawy oliwek, jej przetwórstwa i pochodzenia. Myślę, że niewielu z nas orientuje się, że nasze ulubione oliwki im bardziej są czarne od zewnątrz tym dojrzalsze w środku, że najbardziej popularną odmianą uprawianą w Europie jest Olea sativa czyli Oliwka oszroniona. Nazwa jej pochodzi od perłowego odcienia spodniej strony liścia. Starodnawne odmiany oliwek o poskręcanych pniach to Cailletier.
 „Słyną one z gęstej, złocistej oliwy, którą się z nich uzyskuje. To rosnące na terenach rolniczych drzewo odznacza się wspaniałą zdolnością do przetrwania okresów suszy i w dawnych czasach tłoczona z jego owoców oliwa zaczęła cieszyć się popularnością wśród wytwórni perfum, […] gdyż ten złoty odcień uznano za wspaniały dodatek do zapachu.” S. 326
W Roquebrune, kilka kilometrów od Mentony, bramy do Włoch, rośnie drzewo oliwne, którego wiek szacuje się na tysiąc lat” s. 358
Takich ciekawostek znajdziecie w tej powieści wiele. Autorka przenosi nas również w bardziej znane nam regiony – do Warszawy. Tam rozgrywa się akcja jednego z seriali w którym Carol gra i pisze do niego scenariusz. Nie szczędzi nam ona pochwał, ale i krytyki również:
Warszawa jest niezwykła. Polska to wspaniały kraj – miejsce oszałamiających reform i modernizacji. Jestem zachwycona. Lecz od czasu do czasu wzdrygam się przed naporem tutejszej niedawnej historii. Obrzydliwe skupiska bloków mieszkalnych przytłaczają mnie. […] Praca idzie nam dobrze. Nasza ekipa i polski zespół produkcyjny odnajdują radość we wspólnych dokonaniach. Jedyną wadą jest to, że rozmowy przy pracy pochłaniają wiele czasu – wszystko musi być tłumaczone. Tłumaczka, która obawiam się, nie zawsze przekazuje trafnie informacje, ciągle nam towarzyszy lub biegnie truchtem obok nas, gdy spieszymy ze spotkania na spotkanie, z planu na plan.” S. 386
Wspomina również o naszym zacofaniu technologicznym. Zainstalowana w jej pokoju hotelowym drukarka jest wielkości niewiele mniejszej od prototypu prasy drukarskiej a w Paryżu można by ją sprzedawać jako antyczny sprzęt techniczny.

Pierwsza część Oliwkowej serii to piękna powieść o miłości. Prawdziwej, trwałej potrafiącej przetrwać wiele. Mężczyzna jakiego spotkała w swoim życiu Carol kocha ją ponad wszystko. Potrafi nawet wynająć helikopter by ona zdążyła na premierę przedstawienia w którym gra główną rolę. Takich dowodów miłości jest wiele. Opisane cudowne chwile jakie ze sobą spędzają, czasami, aż wzbudzają  w nas odrobinkę zazdrości.  Ci ludzie zainwestowali nie tylko w dom, ale również w swoją miłość.
„Oliwkowa farma” to również powieść o narodzinach, śmierci, przyjaźni i prawdziwej fascynacji oliwkowym interesem. 

Serdecznie polecam książkę, a ja już jutro biegnę do biblioteki po kolejną książkę z tej serii „Sezon na oliwki

Miłej lektury !!!

Znalazłam filmik o Oliwkowej serii, poznajcie autorkę i jej cudowne miejsce na Ziemi. Wprawdzie opowiada o innej książce z serii, ale widać tam Oliwkową farmę.

niedziela, 21 października 2012

PROMOCJA !!! Woblink oddaje kasę za zakupy

Woblink oddaje kasę za zakupy! Dostajesz tyle, ile wydajesz.
Rachunek jest prosty: 100 zł za 100 zł!
Kupuj i zarabiaj! Wybieraj spośród tysięcy e-booków Woblinka i odbieraj kasę w kodach rabatowych! Aby otrzymać kody ze zniżką, możesz kupować wszystkie oferowane na woblink.com e-książki, również te objęte promocją i zakupione z wykorzystaniem kodu rabatowego*. Kupowanie jeszcze nigdy nie było tak przyjemne!
Czas trwania: 19.10 -08.11 2012 r.
Uwaga! Kody promocyjne otrzymuje każdy, kto w okresie 3 tygodni trwania akcji „Woblink oddaje kasę za zakupy!” dokona zakupów za pośrednictwem portalu woblink.com na kwotę minimum 30 zł. Za każde wydane 10 zł dostaniesz 10 zł w postaci kodu rabatowego na zakup kolejnego e-booka, np. 50 zł = 5 kodów o wartości 10 zł każdy. Liczą się zakupy dokonywane z jednego aktywnego konta na Woblinku.
Mail z kodami rabatowymi zostanie wysłany na Twoje konto jak tylko przelew zostanie zaksięgowany. W zależności od banku, proces ten może trwać maksymalnie do 48 godzin. Informacja o zakończeniu transakcji wraz z potwierdzeniem płatności zostanie wysłana mailem na adres podany w trakcie logowania do systemu. W przypadku braku maila z kodami na zakup e-booków Woblinka ze zniżką, prosimy o sprawdzenie folderu ze spamem.
Uwaga! Kwoty nie zaokrąglają się w górę, co oznacza, że po wydaniu np. 69 zł otrzymasz 6 kodów rabatowych o wartości 10 zł każdy. Płatności realizowane mogą być poprzez system PayU lub Yetipay. Kody rabatowe mogą być wykorzystane tylko na portalu woblink.com.
Nie opłaca Ci się kupować gdzie indziej!
Wejdź do katalogu: http://woblink.com/katalog-e-book
* Kod obniża cenę książki o 10 zł, do kwoty nie mniejszej niż 9,90 zł. Oznacza to, że kod można wykorzystać w pełni, jeśli książka kosztuje nie mniej niż 19,90 zł i nie jest objęta inną promocją. Minimalna cena e-booka po obniżce to 9,90 zł, a zatem książka lub komiks w regularnej cenie 14,90 zł po wykorzystaniu kodu promocyjnego o wartości 10 zł będzie kosztować 9,90 zł. Kody zachowują ważność przez 1 miesiąc (30 dni) od momentu ich otrzymania. Kodu rabatowego nie można użyć w przypadku e-booka objętego promocją. Przy zakupie jednej e-książki można wykorzystać tylko jeden kod rabatowy. W razie pytań lub problemów z wykorzystaniem kodu promocyjnego pisz na woblink@woblink.com.


Mała odskocznia - Pantofelek Kopciuszka

Dawno, dawno temu....

Kiedyś czytałam dużo książek z serii Harlequin. Nie wstydzę się tego. Krótkie, czasami banalne opowiadania o miłości sprawiły, że pokochałam czytanie i zaczęłam sięgać po bardziej ambitne lektury. Poszukiwałam, zmieniałam gusta czytelnicze. Pozostała gigantyczna kolekcja Harlequinów praktycznie od początków ich wydawania. Teraz pomału trafiają w ręce innych czytelniczek i do biblioteki. Do niektórych książeczek wracam - taki mały przerywnik. Powstał pomysł notowania swoich wrażeń po ich lekturze i przybliżenia sobie biografii autorek romansów. Utworzyłam więc nowego bloga "Autorki romansów - powrót do przeszłości. Na początek wrażenia z lektury "Pantofelka Kopciuszka" i krótka biografia autorki Shirley Jump. Miło mi będzie gdy ktoś tam od czasu do czasu zajrzy, zostawi jakieś komentarze i swoje przemyślenia. Może uzupełni bibliografię autorek, którą staram się tam stworzyć na własne potrzeby.

Nowy blog to tylko mała odskocznia. Ogród książek Mad nadal będę prowadzić w miarę regularnie, na tyle, na ile pozwala mi czas (ostatnio bardzo ograniczony przez dodatkowe szkolenia i udział w projektach).

Życzę miłej końcówki niedzieli. Pozdrawiam serdecznie. Madmad

poniedziałek, 1 października 2012

Jeszcze jeden dzień - Mitch Albom



Autor: Mitch Albom
Tytuł: Jeszcze jeden dzień
Tytuł oryginalny: For One More Day
Tłumaczenie: Dominika Lewandowska
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2008
ISBN: 978-83-247-0638-9
Stron: 221
Moja ocena: 5/6


„Jeden dzień potrafi zmienić kierunek, w jakim zmierza twoje życie…”


Mitch Albom jest urodzonym w 1958 roku amerykańskim pisarzem, komentatorem radiowym i telewizyjnym oraz dziennikarzem sportowym. Sławę przyniosła mu książka „Wtorki z Morriem” wydana w 1997 roku. Jego talent pisarski nie skończył się jednak na tej jednej powieści. „Pięć osób które spotykamy w niebie” wydane w 2003 roku, długo nie schodziło z list bestsellerów. Obie książki zekranizowana.
„Jeszcze jeden dzień” to książka opowiadająca historię mężczyzny, który bardzo pragnie spędzić choć  jeden dzień ze swoją zmarłą osiem lat wcześniej matką. Chick Benetto urodził się jako syn Leonarda i Pauline. Miał jeszcze młodszą siostrę. Matka jego pracowała jako pielęgniarka. Ojciec brał udział w dugiej wojnie światowej, walcząc między innymi we Włoszech. Od dzieciństwa Chick kochał bejsball. Ojciec uważał, że ma predyspozycje do uprawiania tego sportu i kształtował przyszłą karierę chłopca.
Pewnego dnia ojciec po prostu zniknął z domu. Matka nie chciała nic na ten temat powiedzieć, nie wyjaśniła dzieciom dlaczego odszedł. Mały Chick przerzucił więc swoje uczucia na matkę.
„Mogę jednak powiedzieć, że uwielbiałem matkę, tak jak to chłopcy uwielbiają swoje matki, jednocześnie uważając, że mają ją na każde zawołanie. […] Jeśli matka coś powiedziała, wierzyłem w to. […] Kochała mnie, gdy przychodziłem i odchodziłem, w chwilach największych wzlotów i najgorszych upadków. Miała dla mnie bezdenną studnię miłości.” S. 40
Dlaczego nasz bohater tak mocno kochał matkę? Jego ojciec powiedział mu kiedyś: „Można być synkiem mamy albo synkiem taty, ale nie można być jednym i drugim.”
Śmierć matki wywołała w bohaterze ogromną zmianę. Dopiero jej utrata uświadomiła mu co stracił.
„Kiedy byłem dzieckiem, mama nieustannie kręciła się wokół mnie – porady, krytyka, całe to przytłaczające matkowanie. Zdarzały się chwile, kiedy chciałem, by zostawiła mnie w spokoju.
A teraz mnie zostawiła. Umarła. Koniec odwiedzin, telefonów. I nawet nie zdając sobie z tego sprawy, zacząłem dryfować, jakby ktoś wyrwał moje korzenie, jakbym płynął jakąś boczną odnogą rzeki. Matki kultywują pewne wyobrażenia o swoich dzieciach, które dzieci przejmują, i jednym z moich wyobrażeń było, że lubię siebie, ponieważ ona mnie lubi. Wraz z nią odeszło to przekonanie.” S. 12
Po śmierci matki Chick popełnił jeszcze jeden poważny błąd. Dał się namówić pewnej pięknej młodej agentce na udział w inwestycji. Włożył w to wszystkie oszczędności, a pani po prostu się zmyła i tyle było z obiecanych zysków. Wówczas mężczyzna zaczął szukać pocieszenia w alkoholu. Pił coraz więcej, doprowadzając do ruiny siebie i swoją rodzinę. Jego żona nie mogła dłużej tego wytrzymać i odeszła od niego zabierając ze sobą córkę.
Chick nie mógł sobie jeszcze wybaczyć jednego, że nie był przy śmierci swojej matki.
To i jeszcze parę innych problemów spowodowało, że Chick postanowił popełnić samobójstwo. Osiem lat po śmierci swojej matki, wsiadł pod wpływem alkoholu do samochodu i pojechał w stronę miasta w którym spędził całe swoje dzieciństwo…
Dalej już nie będę opowiadać, by nie zdradzić całej treści książki. Jednak dodam tylko „Jeśli ktoś jest w twoim sercu, nigdy tak naprawdę nie odchodzi” s. 162
Wokół nas często spotykamy ludzi, którzy nie potrafią pogodzić się z przeszłością, szukają rozwiązania swoich problemów w alkoholu lub narkotykach, czasami zdarza się, że sięgają dalej wybierając śmierć. Nie podejmują walki, nie próbują zmienić swojego życia, nie szukają pomocy. Często twierdzą, że nie mają już dla kogo żyć.  Są podobni do bohatera książki „Jeszcze jeden dzień”. Dopiero gdy ocierają się o śmierć, będąc na granicy życia i śmierci, toczą rozrachunki z samym sobą. Analizują swoje błędy. Taką opowieść próbującego pogodzić się ze sobą bohatera przytacza nam Mitch Albom.
Książkę czyta się bardzo szybko. Znajdziecie w niej parę pięknych myśli, refleksji, podsumowań. Autor pokazuje nam siłę matczynej miłości i do czego może ona doprowadzić. Podkreśla jak ważne dla nas jest odbudowanie więzi rodzinnych, jak bardzo człowiek potrzebuje drugiej osoby, by żyć, by nie zwariować.
Przyznam, że czasami bohater mnie denerwował. Widziałam w nim typowego mamisynka, ale potem przemyślałam całość jeszcze raz i doszłam do wniosku, że kochał on swoją matkę bardzo.
„Kiedy patrzysz na swoją matkę, masz przed oczami najczystszą miłość, jakiej kiedykolwiek zaznasz.”
Nie mógł dzielić miłości na oboje rodziców, bo po prostu ojca nie było. Te sporadyczne telefony i spotkania nie potrafiły zastąpić mu prawdziwej pełnej rodziny. No i przyczyna odejścia ojca – bardzo mnie zaskoczyła.
Myślę, że miłośnikom książki „Pięć osób które spotkamy w niebie” książek tego autora polecać nie muszę. Innych zachęcam do przeczytania.
Po lekturze książki nasuwa mi się parę cytatów: „Kochajmy bliskich, bo tak szybko odchodzą” i cytat z książki „W chwili można odnaleźć coś naprawdę ważnego.”
Kochajmy bliskich, spędzajmy z nimi każdą wolą chwilę i wybaczajmy nawet gdy nas czasami złoszczą.
Polecam „Jeszcze jeden dzień”

niedziela, 30 września 2012

Pożądanie mieszka w szafie - Piotr Adamczyk



Autor: Piotr Adamczyk
Tytuł: Pożądanie mieszka w szafie
Wydawnictwo: Dobra literatura
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-933290-9-0
Wydanie: e-book
Stron: 288
Moja ocena: 4/6


„Mam świadomość, że coś ze mną jest nie w porządku, może to jakaś nerwica, jestem podenerwowany i niespokojny, pocą mi się dłonie, nie potrafię spokojnie czekać. Czekanie rozciąga mnie między drzwiami a oknem, od dwóch godzin mam wrażenie, że muszę być w obu miejscach jednocześnie, bo może jak będę patrzył przez judasza, to ona akurat wysiądzie pod domem z taksówki, ale jak pójdę do okna, może akurat będzie już na schodach. Nie mam pomysłu na przeczekanie tego czekania, które żyje już bytem samoistnym i panoszy się w całym mieszkaniu, więc wchodzę do łazienki i biorę prysznic, a tam, w pokoju, niech czekanie czeka sobie beze mnie.”


Rzadko mi się zdarza abym otrzymywała książkę do recenzji od samego autora i to jeszcze przed jej wydaniem. Przyznam jednak, że podeszłam do propozycji jej przeczytania trochę sceptycznie. Nie wiedziałam, co mogę się spodziewać po lekturze książki, a i nazwisko autora kojarzyło mi się tylko ze znanym aktorem. Do tego tytuł nic mi nie mówił o treści książki. Bo czego mogę się spodziewać gdy zaglądnę do szafy bohaterki (bo założyłam, że bohaterką będzie kobieta) – ukrytego w niej kochanka.
Wiele pytań. Postanowiłam sobie na nie odpowiedzieć i zagłębiłam się w lekturze. Nie żałuję, było warto.
 Bohaterem książki jest Piotr Adamczyk. Nie wiem na ile autor jest tutaj autentyczny, ale bardzo mi się spodobało, że autor tak właśnie nazwał bohatera swojej pierwszej powieści. Jest to ponad czterdziestoletni mężczyzna pracujący w poczytnej gazecie na stanowisku naczelnego.
Jak każdy mężczyzna był kiedyś zakochany. Jego pierwsza miłość – Marysia, pozostawiła w nim taki ślad, iż w każdej napotkanej kobiecie szukał jej odbicia.
 „…nareszcie to nie są złudzenia uczuć i rzeczywistości. To nimi do tej pory żyłem: fantomami miłości, szukając ciepła u innych kobiet, a tęskniąc cały czas za Marysią Jezus; fantomami życia, zapełniając swoją i masową wyobraźnię setkami idiotycznych wiadomości…”
Pewnego dnia poznaje kasjerkę Magdalenę. Kobieta szybko wkracza w jego życie. Teraz wydaje mu się, że ma dla kogo żyć, że odnalazł kobietę, która w przyszłości będzie jego żoną i wypełnij panującą dotychczas w jego domu pustkę. Ale czy tak będzie?
Czy Magdalena naprawdę kocha Piotra i jest wobec niego szczera? Odpowiedzi na te i inne pytania proponuję poszukać w książce pana Adamczyka.
„Pożądanie mieszka w szafie” to książka która pozwoliła mi poznać punkt widzenia współczesnego mężczyzny na miłość i kobiety. Dzięki niej poznałam lepiej mężczyznę. Główny bohater wydaje się być sympatyczną osobą, mądrą. Podejmuje przemyślane decyzje. Może trochę bawi się kobietami, bo przecież nim w jego życiu pojawia się Magda, to spotyka się z wieloma paniami. Nie są to tylko spotkania na kawie, ale większość z nich kończy się w sypialni. Analizując życie można jednak dojść do wniosku, że to teraz normalne.
Piotr to również człowiek samotny. W każdej kobiecie szuka wsparcia, obrazu swojej dawnej miłości, a gdy jego nie znajduje po prostu rozstaje się z nią. Co jeszcze ciekawe – wszystkie one miały imię zaczynające się na M.
Opowiedziana przez autora historia, może przydarzyć się każdemu z nas. To nic wymyślnego. Jednak bardzo fajnie autor komentuje wszystkie wydarzenia będące otoczką całej opowieści, wydarzeń na świecie. Opisuje praktyki stosowane w massmediach, triki marketingowe i wpływ reklamy na nasze codzienne wybory dokonywane na przykład w hipermarketach. Dowiemy się też ciekawych rzeczy na temat portali społecznościowych, niektórych polityków czy popularnych pisarzach. Nie raz wywołały one u mnie uśmiech na twarzy. Dobra dawka humoru gwarantowana. Choć może nie wszystkim poczucie humoru autora przypadnie do gustu.
 W książce nie brak również erotyzmu, opisu piękna kobiecego ciała i bielizny. Może akurat ta część nie wszystkich przyciągnie, ale fragmenty te dodają pikanterii całej historii. Dla mnie może trochę tego erotyzmu było za dużo. No, ale w końcu książkę pisał mężczyzna.
Książkę Piotra Adamczyka czytało mi się bardzo fajnie, choć fakt, że czytałam ją na komputerze trochę mi to utrudniał, ale to już inna historia.
Została ona napisana fajnym językiem, dokładnie przemyślana i na pewno nie jest nudna. To książka która również zmusza do pewnych refleksji. Dzięki niej możemy zobaczyć wpływ mediów i Internetu na nasze życie osobiste. Większość z nas woli porozmawiać ze znajomymi na portalach społecznościowych, niż umówić się z nimi na kawę w świecie wirtualnym. Coraz więcej czasu spędzamy przy komputerze, zabierając sobie w ten sposób czas, który moglibyśmy spędzić z bliskimi i znajomymi. Niedługo technika będzie za nas załatwiać potrzeby fizjologiczne?
Cóż szczerze przyznam, że gdybym zobaczyła książkę w księgarni nie zwróciłabym na nią uwagi. Nie podoba mi się jej okładka, nic nie mówi o jej treści, ani nie zachęca do zajrzenia choćby na tylną stronę, by przeczytać o czym jest. To bym zmieniła. Dlatego zachęcam do lektury, może dzięki takiej krótkiej recenzji, znajdzie ona więcej czytelników. Myślę, że warto.

Dziękuję Piotrowi Adamczykowi za możliwość zapoznania się z jego książką.