czwartek, 26 października 2017

Pozytywka - Agnieszka Lis

JEDYNA W SWOIM RODZAJU. POZYTYWNA. POZYTYWKA

Autor: Agnieszka Lis
Tytuł: Pozytywka
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2016
Stron: 243
ISBN: 978-83-7976-367-2
Moja ocena: 4/6



„Monika poczuła rękę Roberta w swojej dłoni. Wraz z nią pewność, że teraz będzie dobrze, lepiej, że teraz – teraz! – zaczyna się prawdziwe życie. – Nareszcie będę szczęśliwa.”



Agnieszka Lis – pisarka, felietonistka. Z wykształcenia pisarka i dziennikarka. Jest autorką powieści „Jutro będzie normalnie”, „Samotność we dwoje” czy „Karuzela”.

O powieściach pani Agnieszki czytałam wiele pozytywnych opinii. Postanowiłam się przekonać, czy jej twórczość również mi przypadnie do gustu. Moje pierwsze spotkanie z autorką rozpoczęłam od książki pt. „Pozytywka”.

Główną bohaterką powieści jest Monika. Skromna, zakompleksiona dziewczyna pochodząca ze wsi. Swojego wybranka – Roberta, zna już od wielu lat. Wraz z rodzicami przyjeżdżał on na letni wypoczynek do domu jej rodziców, gdzie wynajmowano im pokój. Długoletnia znajomość, listy pisane z uczuciem, doprowadziły młodych do ołtarza. Ojciec panny młodej nie żałował na ślub córki. W końcu wychodzi za bogatego mężczyznę i to warszawiaka. Teraz ona będzie miała wszystko czego zapragnie. Trzeba było sąsiadom pokazać szczęście dziewczyny i urządzić wesele jakiego wieś nie widziała. Czego oczekiwała Monika? Ona po prostu chciała być szczęśliwa, ale czy Robert będzie mógł zapewnić jej szczęście?

Młodzi zamieszkali w domu teściów. Do dyspozycji dostali dwa pokoje na górze domu i łazienkę. Monika przyzwyczajona do pracy w obejściu, w wielkim mieście nie miała co robić. Nawet nie musiała gotować, bo rodzice Roberta zatrudniali gosposię. Ile można było sprzątać pokoje, ile razy wycierać parapety? Mąż wiecznie w pracy, teściowa traktująca ją jak prostaczkę, nie bardzo wiedziała o czym z nią rozmawiać. Nuda. Żeby chociaż miała dziecko, ale tu też nie bardzo się udawało.
Gdy po wielkich staraniach udaje się Monice zajść w ciążę, los znowu szykuje jej przykrą niespodziankę.

Pozytywka” Agnieszki Lis to powieść o prawdziwym życiu, o dojrzewaniu, poszukiwaniu siebie i o tym jak wielki wpływ na nasze przyszłe życie ma to jakie mieliśmy dzieciństwo.
Bardzo podobał mi się sposób w jaki zostali wykreowani bohaterzy. Zacznę może od postaci drugoplanowej – Roberta. Mężczyzna według mnie bardzo zapatrzony w siebie. Co to nie on, wszyscy mają postępować tak jak on sobie tego życzy. Od siebie nie daje wiele, a wymaga sporo. Wychował się w rodzinie goniącej za pieniędzmi, która nawet teraz po latach nie potrafi ze sobą szczerze porozmawiać, kryje wiele tajemnic i niedomówień. Monikę traktuje jak swoją własność, ma być tylko jego, dla niego ma być tylko piękna i najlepiej niech nadal będzie taką szarą myszą, bo jak ktoś inny dostrzeże jej piękno to może być źle.

„Monika była za skromna. A Robert zbyt zazdrosny – po co miała kupować ciuchy? Jemu podobała się w tym, co miała. Przecież nie będę stroić się dla innych – myślała. Kosmetyków nie używała, wystarczyło mydło i ładnie pachnący szampon.” s.19-20

On sam za to lubił błyszczeć. Był świetnym aktorem i wiedział jak wykorzystać usłyszane informacje, by zdobyć lepsze stanowisko. Ciągle zmieniał pracę, nadużywał alkoholu i do tego zdradzał Monikę.

„W pracy – dbał bardzo o pozory. Wymuskany, w śnieżnobiałej koszuli, odprasowanej w kant, w nieskazitelnym garniturze, wyglansowanych butach. Zawsze rozpływający się w uśmiechach, ale jednak czujny. Cudze błędy szybko wyłapywał i zapamiętywał, a że sprawiał wrażenie sympatycznego – takiego do tańca i do różańca – ludzie często mu się zwierzali. A to ktoś ponarzekał na szefa, co przecież kiedyś Robertowi mogło się przydać, a to ktoś opowiedział o swojej wpadce, albo jeszcze lepiej cudzej. Wtedy informacje można było wykorzystać bez skrupułów, skoro nie pochodziła z pierwszej ręki, a ryzyko towarzyskiego ostracyzmu było niewielki.” s.30-31

Zapatrzony tylko w siebie nie dostrzegał, że Monika jest samotna, że jej jego brakuje. Dopiero gdy widzi jak kobieta się rozwinęła, gdy zaczęła pracę i studia, wtedy dociera do niego, że może ją stracić.

Monika pracuje, Monika studiuje – myślał. A miała być tylko moja, zawsze obecna, ciepła, do przytulenia. Gdzie ją nosi? […] Monika nie będzie już potulna. Jej też będę musiał coś udowadniać – jak w pracy. Nie mam ochoty już więcej nic nikomu udowadniać! Chcę, żeby ktoś mnie bezwarunkowo podziwiał, tylko za to, że jestem. Był mi oddany i już. Dlatego wziąłem sobie tę wiochę![…] Nie, nie dlatego ją sobie wziąłem […] Pokochałem ją, chciałem być z nią zwyczajnie szczęśliwy. I wszystko się pokomplikowało.” s. 42-43

Jednak nic w kierunku poprawy relacji z żoną nie robi. Wręcz przeciwnie nad są imprezy z pracownikami, weekendowe wyjazdy i inne kobiety. Robert nie potrafi stworzyć prawdziwego domu, bo sam go nigdy nie miał.
Monika główna bohaterka dopiero po rozmowie ze swoją teściową Teresą, postanawia wyjść do ludzi. Była to bardzo ważna decyzja w jej życiu i to ona sprawiła, że kobieta uwierzyła w siebie i swoje możliwości. Zaczęła realizować swoje marzenia.

„Mam wszystko. Dom, pieniądze, rodzinę. Wakacje, ciuchy i kosmetyki. Jestem nikim. Nikt się ze mną nie liczy. Mąż ze mną nie rozmawia, syn rzadko rzuci czasem coś na odczepnego, siorbiąc zupę. Patrzę na ciebie i wiem, że zaraz znikniesz. Albo staniesz na własnych nogach, albo za kilka miesięcy będziesz cieniem. Nie powtarzaj moich błędów – Teresa przełknęła ślinę, opuściła ręce na kolana.” s.37

Jednak los stawia na jej drodze wielkie nieszczęście. Gdy dowiaduje się, że urodzi ciężko chore dziecko, które będzie żyło tylko parę godzin lub dni, jej świat się znowu wali. Nie ma pomocy od nikogo. Wszyscy utwierdzają ją w tym, że ona jest temu winna, że urodziła chore dziecko. Po pewnym czasie dociera do niej, że musi walczyć o siebie.

Nie będę matką ani prawdziwą kobietą, dopóki będę się doprowadzać do takiego stanu – katowała się. Muszę być silna, muszę być dzielna. Kiedy stanę na własnych nogach, będę mogła decydować o sobie.
   Monika weszła na ścieżkę nienawiści, bo nikt nie nauczył jej kochać.” s.104

Monika też nie zaznała miłości w domu rodzinnym. O prawdziwym uczuciu wiedziała tyle co przeczytała w Harlequinach. A tam zawsze wszystko kończy się słowami… żyli długo i szczęśliwie. Życie jednak pokazało jej swoje prawdziwe oblicze. I na pewno było ono dalekie od ideałów. Wiedziała, że jak teraz nie zawalczy o siebie to zginie. Nienawiść motywowała ją do osiągania coraz to nowych celów, stawiania sobie coraz bardziej wygórowanych celów.

„Męczyła się z własną niezgodą na świat i samą siebie. Była skryta, dlatego nikt o tym nie wiedział. I nikomu nie przeszło nawet przez myśl, że ta pewna siebie, niesympatyczna kobieta jest bombą autonienawiści, że ta śliczna dziewczyna potrzebuje prawdziwej pomocy.” s.126

Monika stała się kobietą dążącą do celu po trupach. Wykorzystywała słabości innych pracowników korporacji by osiągnąć coraz to wyższe stanowiska, a co za tym idzie pieniądze. Nie przysparzało jej to zwolenników. Wręcz przeciwnie nikt jej nie lubił. Ona za to uwielbiała bawić się uczuciami innych, bo sama przecież nie była szczęśliwa.
Powieść porusza bardzo ciężkie tematy, czyta się ją szybko, jednak nie jest łatwa w odbiorze. Często zastanawiamy się nad tym, dlaczego ktoś jest taki, a nie inny. Nie staramy się jednak poznać prawdziwej przyczyny takiego zachowania. Czasami na nasze życie wpływ mają inne osoby i może gdybyśmy wyciągnęli rękę, porozmawiali, to udało by się nam zmienić drugiego człowieka, odkryć jego dobrą stronę. My jednak bardzo często szufladkujemy ludzi i przyklejamy im etykiety. A wiele osób w naszym otoczeniu potrzebuje pomocy.
Obawiam się, że teraz coraz częściej będziemy mieli do czynienia z osobami, które nie potrafią budować szczęśliwych związków, pomagać innym. My zabiegane pokolenie, goniące za pieniądzem i sławą, zapominamy o własnych dzieciach, które zadowolone siedzą w wirtualnym świecie, budując tam swój wirtualny świat, tak daleki od rzeczywistości. Czy oni kiedyś nie staną się tacy jak Robert czy Monika? Oby nie.

„Pozytywka” to na pewno nie łatwa, odstresowująca lektura na leniwe popołudnie. Wzbudza wiele emocji, daje do myślenia, pozwala nauczyć się wiele o prawdziwym życiu. Jednak daje też nam pozytywne wskazówki. Po pierwsze zawsze można się podnieść po stracie bliskiej osoby. Ona zawsze będzie w naszej pamięci, ale my musimy żyć nadal, rozwijać się. Drugie ważne przesłanie to to, że warto dążyć do spełnienia swoich marzeń. Jakie życie miałaby Monika gdyby nie pragnęła zrealizować swoich marzeń? Pewnie nadal tkwiłaby w swoich czterech ścianach, sprzątała i czekała godzinami na męża, tolerowała jego zdrady i wysłuchiwała jaka jest beznadziejna, zadawalając swojego pana w sypialni. A tak coś w życiu osiągnęła, a nauczka jaką dało jej życie pozwoliła jej poczuć, że po wielu przykrościach można być szczęśliwym choć trochę.

Polecam książkę pani Agnieszki, a ja na pewno sięgnę po powieść pt „Karuzela”, bo bardzo mnie zaciekawił opis.

Dziękuję Klaudii za możliwość przeczytania książki dzięki BookTour Przeczytaj&Podaj dalej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz