Autor:
Natasza Socha, Magdalena Witkiewicz
Tytuł:
Awaria Małżeńska
Wydawnictwo:
FILIA
Data
wydania: 20 styczeń 2016
Stron: 376
ISBN:
9788380750654
Moja ocena:
6/6
Życie to nie wyścig, w którym gonimy idealną wizję samych siebie. To również wpadki, błędy i drobne pomyłki. Warto pamiętać o jednym: nadmiar słodyczy potrafi w końcu zemdlić. Nadmiar doskonałości również.
Moje dwie ulubione autorki Natasza
Socha i Magdalena Witkiewicz postanowiły wspólnie napisać powieść. Wyszło im to
wspaniale. Już dawno nie czytałam tak wspaniałej książki, z jednej strony życiowej,
a z drugiej prześmiesznie pokazującej jakie my kobiety jesteśmy w naszych
związkach.
Awaria małżeńska – bo o tej
książce chciałam dzisiaj napisać, to świetna komedia obyczajowa, w której
zobaczymy wiele życiowych sytuacji, które na co dzień mogą przytrafić się
każdej z nas. Od razu przestrzegam – nie czytajcie tej książki publicznie, bo
momentami nie sposób nie wybuchnąć gromkim śmiechem. Ludzie będą patrzeć na Was
dziwnie, gdy nagle zaczniecie się śmiać do łez.
Bohaterkami powieści są Justyna i
Ewelina. Dwie nieznające się wcześniej kobiety trafiają po wypadku autobusu MZK
do szpitala, na oddział ortopedii urazowej, do jednej sali. Okazuje się, że ich
obrażenia są na tyle duże, że będą musiały pozostać w nim dłużej, niż parę dni.
Pierwsza myśl, która obu przychodzi do głowy to to, jak teraz z całym domem i
dziećmi poradzą sobie ich mężowie?
Sebastian Wiśniewski mąż Eweliny –
inżynier – cenił sobie spokój, ład i harmonię. Jednak rodzina mu tego nie
zapewniała, zwłaszcza spokoju. Bo jak tu mieć spokój, gdy w pobliżu krzyczą
jego dzieci 6-letni Brunon i 8 letnia Emilka. Do tego żona co chwilę się o coś
czepiała. Małżeństwo traktował jako traktat małżeński, czyli umowę na całe
życie. Dlatego, gdy po kolejnej kłótni Ewelina wyrzuciła go z domu, z
przyjemnością wyprowadził się do pokoju w swoim biurze. Teraz jednak musi zająć
się swoimi dziećmi, a to będzie dla niego ogromne wyzwanie.
Mateusz mąż Justyny uważa się za
bardzo przystojnego mężczyznę. Lubi dbać o swoją fizyczność, siłownia i
codzienne ćwiczenie innej partii ciała to dla niego podstawa. Nie bardzo orientuje
się w życiu domowym. Nawet nie wiem do jakiego przedszkola chodzi jego 5 letni
syn Kacper i jak nazywa się wychowawczyni jego 11 letniej córki Olgi. Przed nim
bardzo trudne zadanie – ogarnąć cały dom i przejąć obowiązki żony.
Jak obaj panowie poradzą sobie z
nowymi zadaniami? Kogo poproszą o pomoc w domowych obowiązkach? I jakie będzie
zakończenie całej historii? To musicie koniecznie przeczytać.
Z jednej strony może nam się
wydawać, że w naszej rodzinie wszystko jest w porządku. Mąż przecież jest w
domu, czasami idzie z nami na zakupy, je z nami wspólne posiłki, pyta dzieci co
tam w szkole. Jednak, gdy nagle nas – kobiet zabraknie – okaże się, że on nie
wie, gdzie są jego skarpetki, w co ma ubrać dziecko lub co zrobić mu na
śniadanie. Nie ma pojęcia co lubią robić w wolnych chwilach jego dzieci, a
utrzymanie porządku w domu jest już wyzwaniem nie do osiągnięcia. Sama się o
tym przekonałam, gdy trafiłam na parę dni do szpitala. Mój mąż wprawdzie nie
miała, aż tak wielu problemów, jak mężowie naszych bohaterek.
Autorki na pewno trochę
przesadziły w pokazaniu jak bardzo nieporadni życiowo są mężczyźni, ale wyszła
z tego świetna komedia. W powieści ci chwilę są jakieś zabawne dialogi i śmieszne
sytuacje.
Korony są nieważne. Jesteśmy księżniczkami z charakteru. Jesteśmy zdolne, niezależne i bardzo arystokratyczne.
Jednak książka ta daje nam też
pole do refleksji nad tym, czy czasami my żony, matki i gospodynie domowe nie
bierzemy sobie na głowę zbyt wiele obowiązków. Wmawiamy sobie, że my to zrobimy
najlepiej, a nasze dzieci uczymy, że od nas mogą wymagać pomocy, ale same nie
muszą nic nam dawać. Bo czy 11 letnia córka nie może pomagać młodszemu
rodzeństwu np. umyć głowę, czy dla 6 letniego dziecka dużym problemem jest
odstawienie talerza do zlewu po zjedzonym posiłku czy wytarcie kurzu na meblach
lub ułożenie na miejscu swoich zabawek. Bardzo często w tych prostych
czynnościach wyręczamy swoje dzieci, a one uczą się, że mama za nas to zrobi.
My chcemy być perfekcyjne w każdy calu. A przecież tak nie musi być.
Kobiety bowiem mają cudowną zdolność samobiczowania się oraz fundowania sobie życia osoby pokrzywdzonej przez los. Nawet nie mając ku temu żadnych powodów. Przez lata gromadzą więc w zakamarkach swojej pamięci wspomnienia chwil, w których poczuły się nieszczęśliwe, i pielęgnują te myśli staranniej niż ogrodnik swoje kwiaty. Swój mózg zatruwają drobiazgami, nad którymi żaden facet nie zastanawiałby się nawet przez sekundę. W 2004 roku on podarował jej o jedną różę mniej niż w 2003, rok później zapomniał o rocznicy pierwszego pocałunku, a kiedy prosiła, by na śniadanie przyniósł jej rogalik z kruszonką... po prostu zapomniał.
Powieść czytało mi się super. Już
dawno tak dobrze się nie ubawiłam przy lekturze książki. Obie pisarki bardzo
lubię. Ponieważ obie panie piszą w podobny sposób, bardzo trudno mi było
domyśleć się, które fragmenty Awarii małżeńskiej stworzyła pani Magdalena, a co
jest dziełem pani Nataszy.
To fantastyczna, lekka i przyjemna
lektura na ponure, deszczowe dni. Myślę, że każdej z nas czasami przydałaby się
taka Awaria małżeńska, bo dobrze poznać swojego partnera.
Polecam książkę bardzo serdecznie.
Z niecierpliwością czekam na nowe powieści tych autorek, a może kontynuację Awarii małżeńskiej?
A jakie są Wasze wrażenia po lekturze Awarii małżeńskiej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz