Lepiej zmierzyć się z najgorszą prawdą, niż żyć w nieświadomości.
Autor: Edyta Kowalska
Tytuł: Ścieżki przeszłości
Wydawnictwo: Poligraf
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-7856-493-5
Stron: 184
Ocena: 5,5/6
„Ścieżki przeszłości czasem zataczają kręgi, z którymi
wcześniej czy później musisz się zmierzyć […] Kiedy stawisz im czoło i
zrozumiesz je łatwiej będzie ruszyć w dalszą drogę.” s. 177
Edyta Kowalska to absolwentka pedagogiki, filologii polskiej
i zarządzania. Autorka „Ścieżek życia”, których kontynuacją jest powieść „Ścieżki
przeszłości”.
To moje drugie spotkanie z autorką. Po przeczytaniu jej
pierwszej książki, bardzo chciałam dowiedzieć się jak dalej potoczą się losy
bohaterów i jaką tajemnicę krył list z Danii, który otrzymała Julia.
„Ścieżki przeszłości” zostały podzielone na dwie części,
rozgraniczone czasowo. W pierwszej z nich poznajemy losy Weronki – babki Julii.
Jej historia zaczyna się tuż przed wybuchem II wojny światowej. Trzynastoletnia
wówczas dziewczyna przeżywa największą tragedię w swoim życiu. Na jej oczach
ginie w płomieniach jej rodzina i ukochane zwierzęta. Wszystko to za sprawą
Niemców, którzy pewnej nocy palą doszczętnie całą wioskę, w tym gospodarstwo rodziców
Weronki. Dziewczyna po traumatycznych wydarzenia przestaje mówić. Pomocy
udziela jej nauczycielka, która przygarnia ją i traktuje jak swoją córkę. Mimo,
iż na swojej drodze Weronka spotyka wielu dobrych ludzi, to i tak los będzie
dla niej okrutny.
„Czasem nam się wydaje, że życie nie ma sensu, straciło
blask i jasność. I wtedy nagle gdzieś w oddali pojawia się nikły płomień
światła. Pamiętaj, kiedy go zobaczysz, musisz iść do niego, żeby nie zgasł.” s.
67
W drugiej części poznajemy dalsze losy Julii. Kobieta
otrzymuje zaproszenie do Danii. Do końca nie wie, o co chodzi, bo nie zna
dobrze historii swojej rodziny. Postanawia wyjechać i poznać szczegóły.
„Ścieżki przeszłości” to przepiękna opowieść, chwytająca za
serce i powodująca łzy wzruszenia. To powieść o życiowym bólu, ludzkich
wyborach i miłości ponad wszystko.
Czytając powieść bardzo często zastanawiałam się nad tym,
jak Weronka mogła znieść tyle nieszczęść, jak to wytrzymała. Ja pewnie dawno
bym się poddała, a ona tego nie zrobiła, wręcz przeciwnie nadal swoim dobrym
sercem i uśmiechem służyła innym.
To również powieść o wybaczaniu, nawet największych krzywd.
I o tym, że nasze winy z przeszłości kiedyś się odezwą w przyszłości i będziemy
musieli ponieść za nie karę. Karę, którą wymierzy nam nasze własne sumienie.
Autorka napisała świetną powieść od której trudno się
oderwać. Szkoda mi było, żegnać się z bohaterami, bo bardzo ich polubiłam. Może
jednak będzie jeszcze kontynuacja ich losów w następnej powieści autorki, na
którą czekam z niecierpliwością.
„Pomyślałam, że życie jest piękne, choć czasem przybiera
ponure barwy. Najważniejsze, aby nawet w czerni potrafić odnaleźć plamkę
błękitu” s. 119
Za możliwość przeczytania powieści i cudowną dedykację
dziękuję autorce.
Zachęcam do lektury obu powieści autorki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz