Autor: Katarzyna Grochola, Dorota Szelągowska
Tytuł: Makatka
Liczba stron: 372
Rok wydania: 2011
Numer wydania: I
Oprawa: broszurowa
ISBN: 978- 83- 08-04693-7
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Moja ocena: 4/6
Katarzyna Grochola należy do jednych z moich ulubionych pisarek. Z niecierpliwością czekałam na nową książkę tej autorki. Nie zawiodłam się, ale i nie zachwyciłam aż tak bardzo. „Makatka” to nie typowa powieść, to rodzaj dialogu między Panią Kasią, a jej córką Dorotą. Dwa różne pokolenia, dwie różne osobowości, dwa różne style życia, a przede wszystkim dwa różne punkty widzenia tego samego wydarzenia. Książka została podzielona na 12 części, czyli dwanaście miesięcy z życia autorek. Rok zaczyna się od września, bo wtedy właśnie na świat przyszła córka Pani Grocholi. Każdy miesiąc to opowieść na inny temat, dokładniej wymiana zdań między kobietami, odpowiedzi na listy. Autorki prezentują nam zabawne i nie tylko historie. Opowieści o ciekawych ludziach i miejscach, które odwiedzały. Dowiemy się z książki jak zareagowała córka na występ swojej matki w „Tańcu z gwiazdami”, jak przeżywała każdy odcinek martwiąc się o zdrowie Pani Kasi. Rodzinne wspomnienia z wyjazdu do Zakopanego. Jak przeżywały one dni po tragicznej w skutkach katastrofie lotniczej z 10 kwietnia 2010 roku w której zginął Prezydent RP. Znajdziemy tutaj również historię istnienia w świecie „wirtualnym” z punktu widzenia obu bohaterek. Dla Pani Doroty jest to sprawa oczywista, że ma profil na Facebooku, że w ten sposób kontaktuje się ze swoimi znajomymi. Dla Pani Kasi komputer to „zło konieczne”, gdyby nie musiała, pewnie w ogóle by nie korzystała z tego dobrodziejstwa, a profile i spotkania na NK to już w ogóle bzdura. Nie ma nic cudowniejszego niż spotkania na żywo, a nie w wirtualnej rzeczywistości. Bardzo miło czytało mi się o wspomnieniach matek z wręczania swoim dzieciom pieska w prezencie i wspólnych świętach Bożego Narodzenia. Oczywiście tych opowieści jest znacznie więcej Jedną z opowieści znam już z poprzedniej książki Katarzyny Grocholi „Zielone drzwi”. Czasami możemy odszukać punkt widzenia na niektóre wydarzenia trzeciego pokolenia to jest słowa Antosia, dorastającego syna Pani Doroty.
Co mnie urzekło w tej książce to ciepło płynące z tekstów. Czuje się, że piszą do siebie dwie osoby bardzo się kochające i mimo, że czasami mają inne zdanie na ten sam temat, nie zakłóca to odbioru całości. Przecież kto się czubi ten się lubi. Już z Prologu domyślamy się, że trudno im się dogadać. Nawet wspólnego tytułu książki autorki nie potrafiły wymyślić. Oglądałam gdzieś wywiad z obiema Paniami, które same stwierdziły, że gdyby książki nie pisały osobno, pewnie do tej pory byłaby ona nadal tylko planem wydawniczym. Obie autorki odebrałam jako kobiety spełnione w życiu, pozytywnie do niego nastawione, wspaniałe matki potrafiące śmiać się z siebie, ale także wychwalać nawzajem.
Samo wydanie książki bardzo fajne. Każdy rozdział poprzedzają fotografie, czcionka duża, więc szybko się czyta Makatkę. Do tego historie wciągają niesamowicie i po przeczytaniu opowieści jednej z autorek, aż chce się poznać zdanie na ten temat drugiej strony.
Osobiście bardziej podobają mi się powieści Pani Kasi, niż takie felietony. Pomysł wspólnej książki uważam jednak za bardzo fajny. Czy każdemu przypadnie do gustu? Nie wiem. Ja polecam, jako lekką lekturę na wakacje.
Ksiażka ciekawa, jednak moim zdaniem nie na tyle, bym mogla ja wspominać latami ;) Ot po prostu zwyczajne czytadło ;)
OdpowiedzUsuńUgh! Nie wylogowałam się ze SPOPY - mam nadzieję, że wybaczysz?
OdpowiedzUsuńsłyszałam trochę o tej książce, lecz dziś dopiero czytam jej recenzje i brzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuńA ja chyba jej poszukam bo mnie ciekawi ;)
OdpowiedzUsuńJa tak samo... Muszę popytać koleżanek, może któraś z nich ma:)
OdpowiedzUsuń