Autor: Marta Szarejko
Tytuł: Nie ma o czym mówić
Liczba stron: 114
Rok wydania: 2010
Numer wydania: I
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-929229-5-7
Wydawca: AMEA
Seria: Krótkie formy
Miejsce wydania: Liszki
Moja ocena: 3/6
Podczas mojej codziennej wędrówki do pracy, przechodzę obok stołówki, która przygotowuje posiłki dla osób potrzebujących pomocy, biednych i bezdomnych. Około godziny 13 ustawia się tam dość długa kolejka. Osoby w podartych ubraniach, które nie pamiętają kiedy były prane, o zaniedbanych włosach i niemiłym zapachu. Osoby, które kiedyś gdzieś mieszkały, może nawet miały własne rodziny, ale zrządzenie losu sprawiło, że trafili na ulicę. Może czasami na własne życzenie. Czytając książkę Pani Marty Szarejko „Nie ma o czym mówić” poznacie właśnie takich bohaterów o których na co dzień nie rozmawiamy w naszych domach.. Nie jest to typowa powieść – to zbiór krótkich tekstów, przemyśleń, zdań wyrwanych z kontekstu, opis życia. Życia, którego nawet najgorszemu wrogowi bym nie życzyła. Ludzie Ci żyją gdzieś na dworcach, zajezdniach autobusowych, w noclegowniach, ludzi z marginesu społecznego. Większość z nich jest poważnie chora lub jest nałogowym alkoholikiem. To ludzie, którzy żyją wokół nas, ale nie zawsze ich dostrzegamy lub po prostu mijamy ich z daleka. A każda ta osoba ma swoją historię. Często bohaterzy nie podają swoich imion. Ta anonimowość jest normalna w tym środowisku. Jeśli choć raz zetknęliście się z podobnymi osobami to wiecie, że czasami posługują się pseudonimami lub wymyślonymi imionami.
Książka Pani Marty nie ma wielu stron, ale za to bohaterzy ściskają za serce. Ich los prowokuje do przemyśleń. Teksty wymagają głębszej analizy, zastanowienia się i ponownego przeczytania.
Szczerze przyznam, że styl pisania autorki nie bardzo do mnie trafił. Ciągła zmiana bohatera, krótkie zdania czasami wyrwane całkowicie z kontekstu, jak bełkot pod mijaną stołówką. I choć z jednej strony może to odrzucać czytelnika, po głębszym zastanowieniu docenia się zamierzenie autorki.
Myślę, że książka znajdzie swoich czytelników. Mi uzmysłowiła, że warto dostrzegać ludzi których do tej pory starałam się unikać. Pewnie kiedyś wrócę jeszcze do lektury „Nie ma o czym mówić”
Za książkę dziękuję wydawnictwu AMEA.
Ja podziękuje jednak tej pozycji, ponieważ nie lubię jak w fabule następuje ciągła zmiana bohatera oraz krótkie zdania czasami wyrwane całkowicie z kontekstu, dlatego wolę się nie denerwować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Faktycznie, styl pisania autorki nie należy do lekkich, ogółem cała książeczka była raczej trudna, mimo miniaturowej niemal objętości. Ale też ją doceniam.
OdpowiedzUsuń