Autor: Hanka Lemańska
Tytuł: Chichot losu
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2011
stron: 269
ISBN: 978-83-7506-653-1
Moja ocena: 4/6
„To czysty przypadek, że Elżbieta
zadzwoniła akurat do mnie. No dobrze, inne jej koleżanki mają
rodziny, nikt by się nie zgodził. Głupich nie sieją. Przez
przypadek odebrała ten przeklęty telefon w środku nocy i teraz co?
Ma się męczyć do końca życia? W imię czego? Przyzwoitości?
Bycia porządnym człowiekiem? Owszem, lubię ich, ale nie do tego
stopnia, żeby się dla nich poświęcać. To znaczy mogę poświęcać
się przez chwilę, dwie, ale całe życie – absolutnie
wykluczone.” s.75
Bardzo wiele słyszałam o książce
Hanki Lemańskiej „Chichot losu”. Postanowiłam ją przeczytać,
zwłaszcza, że serialu nie oglądałam. Udało mi się to w ramach
akcji „Włóczykijka”.
Hanka Lemańska, właściwie
Hanna Lemańska-Węgrzecka urodziła
się 30 października 1959 roku w Warszawie, zmarła 31 sierpnia 2008
roku również w stolicy. Była pisarką i publicystką, bardzo
aktywną zawodowo. Pracowała w Klinice Kardiologii AM, uczyła
studentów psychologii, pracowała z pacjentami, a ostatnio
prowadziła szkolenia dla menadżerów z zakresu zarządzania i tzw.
umiejętności miękkich, czyli komunikowania się, radzenia sobie ze
stresem. Współpracowała z wieloma czasopismami kobiecymi i
odpowiadała na listy czytelników Super Expressu.
Na
swoim koncie ma cztery książki: „Chichot
losu” (2006), Miejsce
przy stole (opowiadania,
2006), Aneczka
(2007) i Jak będąc
kobietą w dowolnym wieku zepsuć życie sobie i innym. Poradnik dla
początkujących (2008).
Bohaterką
powieści „Chichot losu” jest Joanna, młoda, kreatywna kobieta
robiąca właśnie karierę zawodową w dużej firmie. Niezależna,
bez zobowiązań, żyjąca w wolnym związku. Zawsze do dyspozycji
szefa i z własnym M. Jednak pewnej nocy jej życie nagle się
zmienia. Dzwoni do niej jej koleżanka Elżbieta i prosi by zajęła
się jej dziećmi, bo musi pilnie wyjechać do Krakowa, a niania jest
akurat bardzo chora. Elżbieta nie ma nikogo komu mogłaby zostawić
swoje pociechy i Joanna jest jej ostatnią deską ratunku. Rodzice
Elżbiety nie żyją, a ojciec dzieciaków wyjechał do USA i ślad
po nim zaginął. Młoda kobieta decyduje się pomóc. Zaopiekowanie
się pięcioletnim Łukaszem i dojrzewającą nastolatką
dezorganizuje jej cały poukładany świat. W pierwszej chwili
zapomina o tym by odebrać Łukasza z przedszkola i mały czeka na
swoją nową opiekunkę ponad godzinę. Joanna ma zająć się
dziećmi trzy dni, jednak los chce inaczej. Matka dzieci ginie w
wypadku samochodowym wracając do domu. Bohaterka zostaje ich
tymczasową matką, do momentu, aż sąd nie orzeknie o ich
tymczasowej rodzinie, lub umieszczeniu ich w domu dziecka. Joasia
liczy też, że Interpol odnajdzie ojca dzieci i on się nimi zajmie.
Dziewczyna
ma bardzo trudną decyzję do podjęcia. Czy zająć się dwójką
dzieciaków, których praktycznie nie zna, ale polubiła je, czy
oddać ich los pod opiekę Domu Dziecka. Decyduje się na to pierwsze
rozwiązanie, nie zdając sobie nawet sprawy, jak cała ta sytuacja
wywrócić jej życie do góry nogami. Rodzice Joanny nawet się
cieszą z takiego obrotu sprawy. Nagle stali się dziadkami. Pomagają
jej, ale mieszkają daleką, nad morzem prowadzą pensjonat
turystyczny, więc tak naprawdę Joasia może liczyć tylko na
siebie. Całkowicie zaś przeciwny tej decyzji jest chłopak
bohaterki:
„Stawiasz całe nasze życie na
głowie, nie pytając mnie o zdanie, podejmujesz nieodpowiedzialne
decyzje, a teraz jeszcze zachowujesz się tak, jakbyś nic nie
rozumiała. […] Twoja decyzja dotycząca tymczasowej opieki nad
dziećmi, bo zakładam, że jest to rozwiązanie tymczasowe,
komplikuje życie nie tylko tobie, ale i mnie. Co więcej, sprawia,
że w moich oczach stajesz się osobą nieprzewidywalną. A to godzi
w podstawy naszego związku. Być może nawet podważa jego sens. […]
Jestem zmuszony zasugerować dokonanie wyboru – albo ja, albo te
dzieciaki. Czuję się urażony, ponieważ zupełnie nie bierzesz pod
uwagę moich uczuć. Liczą się tylko twoje fanaberie.” s.91-92
Tak to właśnie Joasia przekonała
się, że na Marka liczyć nie może. Jak potoczą się losy Joasi i
jej nowej rodzinki – musicie przeczytać sami.
Powieść podobała mi się, czytało
się ją szybko, a ciągłe zaskakujące wydarzenia sprawiły, że
momentami trudno było się od lektury oderwać. Autorka trafnie
pokazała dzisiejsze pokolenie trzydziestolatków (może nie
wszystkich). Pogoń za karierą, życie na kocią łapę, niechęć
do trwałych związków i dzieci. Pokazała nam ile wyrzeczeń czeka
na nas matki każdego dnia. Jak często musimy rezygnować z czegoś
dla nas by dać coś dzieciom. Ile troski one wymagają i jak czasami
nam na to odpowiadają.
Polubiłam bohaterów książki.
Czytając ją doszłam do wniosku, jakby cała historia nie została
jeszcze zakończona. Może właśnie autorka zrobiła to celowo, by w
przyszłości napisać dalszy ciąg. Niestety nie dowiemy się tego.
Ja sama byłam zaskoczona, gdy szukając informacji o autorce
dowiedziałam się, że ona już nie żyje. Zostaje więc nam nasza
fantazja i pomysły na to co mogłoby się wydarzyć w kontynuacji
powieści.
„Chichot losu” to fajna książka
dla kobiet w różnym wieku. Nie jest to jakieś typowe romansidło,
ale też nie powieść z górnej półki. Taka lektura na miłe
spędzenie czasu z książką. Polecam.
Jeszcze raz dziękuję za możliwość przeczytania książki organizatorkom akcji Włóczykijka i przepraszam za przetrzymanie książki.
Mnie z kolei rozczarowala ta ksiazka. Przeczytalam z szybkoscia blyskawicy i natychmiast zapomnialam. Czytajac ksiazke chce wierzyc autorowi, a tutaj jakos nie moglam, czulam sie nabijana w butelke, historie mnie nie przekonaly niestety.
OdpowiedzUsuńNie oglądałam serialu, może się skuszę na książkę, ale za jakiś czas ... na razie odpuszczę.
OdpowiedzUsuń