poniedziałek, 18 lutego 2013

Chichot losu - Hanka Lemańska


Autor: Hanka Lemańska
Tytuł: Chichot losu
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2011
stron: 269
ISBN: 978-83-7506-653-1
Moja ocena: 4/6

To czysty przypadek, że Elżbieta zadzwoniła akurat do mnie. No dobrze, inne jej koleżanki mają rodziny, nikt by się nie zgodził. Głupich nie sieją. Przez przypadek odebrała ten przeklęty telefon w środku nocy i teraz co? Ma się męczyć do końca życia? W imię czego? Przyzwoitości? Bycia porządnym człowiekiem? Owszem, lubię ich, ale nie do tego stopnia, żeby się dla nich poświęcać. To znaczy mogę poświęcać się przez chwilę, dwie, ale całe życie – absolutnie wykluczone.” s.75

Bardzo wiele słyszałam o książce Hanki Lemańskiej „Chichot losu”. Postanowiłam ją przeczytać, zwłaszcza, że serialu nie oglądałam. Udało mi się to w ramach akcji „Włóczykijka”.
Hanka Lemańska, właściwie Hanna Lemańska-Węgrzecka urodziła się 30 października 1959 roku w Warszawie, zmarła 31 sierpnia 2008 roku również w stolicy. Była pisarką i publicystką, bardzo aktywną zawodowo. Pracowała w Klinice Kardiologii AM, uczyła studentów psychologii, pracowała z pacjentami, a ostatnio prowadziła szkolenia dla menadżerów z zakresu zarządzania i tzw. umiejętności miękkich, czyli komunikowania się, radzenia sobie ze stresem. Współpracowała z wieloma czasopismami kobiecymi i odpowiadała na listy czytelników Super Expressu.
Na swoim koncie ma cztery książki: „Chichot losu” (2006), Miejsce przy stole (opowiadania, 2006), Aneczka (2007) i Jak będąc kobietą w dowolnym wieku zepsuć życie sobie i innym. Poradnik dla początkujących (2008).
Bohaterką powieści „Chichot losu” jest Joanna, młoda, kreatywna kobieta robiąca właśnie karierę zawodową w dużej firmie. Niezależna, bez zobowiązań, żyjąca w wolnym związku. Zawsze do dyspozycji szefa i z własnym M. Jednak pewnej nocy jej życie nagle się zmienia. Dzwoni do niej jej koleżanka Elżbieta i prosi by zajęła się jej dziećmi, bo musi pilnie wyjechać do Krakowa, a niania jest akurat bardzo chora. Elżbieta nie ma nikogo komu mogłaby zostawić swoje pociechy i Joanna jest jej ostatnią deską ratunku. Rodzice Elżbiety nie żyją, a ojciec dzieciaków wyjechał do USA i ślad po nim zaginął. Młoda kobieta decyduje się pomóc. Zaopiekowanie się pięcioletnim Łukaszem i dojrzewającą nastolatką dezorganizuje jej cały poukładany świat. W pierwszej chwili zapomina o tym by odebrać Łukasza z przedszkola i mały czeka na swoją nową opiekunkę ponad godzinę. Joanna ma zająć się dziećmi trzy dni, jednak los chce inaczej. Matka dzieci ginie w wypadku samochodowym wracając do domu. Bohaterka zostaje ich tymczasową matką, do momentu, aż sąd nie orzeknie o ich tymczasowej rodzinie, lub umieszczeniu ich w domu dziecka. Joasia liczy też, że Interpol odnajdzie ojca dzieci i on się nimi zajmie.
Dziewczyna ma bardzo trudną decyzję do podjęcia. Czy zająć się dwójką dzieciaków, których praktycznie nie zna, ale polubiła je, czy oddać ich los pod opiekę Domu Dziecka. Decyduje się na to pierwsze rozwiązanie, nie zdając sobie nawet sprawy, jak cała ta sytuacja wywrócić jej życie do góry nogami. Rodzice Joanny nawet się cieszą z takiego obrotu sprawy. Nagle stali się dziadkami. Pomagają jej, ale mieszkają daleką, nad morzem prowadzą pensjonat turystyczny, więc tak naprawdę Joasia może liczyć tylko na siebie. Całkowicie zaś przeciwny tej decyzji jest chłopak bohaterki:
„Stawiasz całe nasze życie na głowie, nie pytając mnie o zdanie, podejmujesz nieodpowiedzialne decyzje, a teraz jeszcze zachowujesz się tak, jakbyś nic nie rozumiała. […] Twoja decyzja dotycząca tymczasowej opieki nad dziećmi, bo zakładam, że jest to rozwiązanie tymczasowe, komplikuje życie nie tylko tobie, ale i mnie. Co więcej, sprawia, że w moich oczach stajesz się osobą nieprzewidywalną. A to godzi w podstawy naszego związku. Być może nawet podważa jego sens. […] Jestem zmuszony zasugerować dokonanie wyboru – albo ja, albo te dzieciaki. Czuję się urażony, ponieważ zupełnie nie bierzesz pod uwagę moich uczuć. Liczą się tylko twoje fanaberie.” s.91-92
Tak to właśnie Joasia przekonała się, że na Marka liczyć nie może. Jak potoczą się losy Joasi i jej nowej rodzinki – musicie przeczytać sami.
Powieść podobała mi się, czytało się ją szybko, a ciągłe zaskakujące wydarzenia sprawiły, że momentami trudno było się od lektury oderwać. Autorka trafnie pokazała dzisiejsze pokolenie trzydziestolatków (może nie wszystkich). Pogoń za karierą, życie na kocią łapę, niechęć do trwałych związków i dzieci. Pokazała nam ile wyrzeczeń czeka na nas matki każdego dnia. Jak często musimy rezygnować z czegoś dla nas by dać coś dzieciom. Ile troski one wymagają i jak czasami nam na to odpowiadają.
Polubiłam bohaterów książki. Czytając ją doszłam do wniosku, jakby cała historia nie została jeszcze zakończona. Może właśnie autorka zrobiła to celowo, by w przyszłości napisać dalszy ciąg. Niestety nie dowiemy się tego. Ja sama byłam zaskoczona, gdy szukając informacji o autorce dowiedziałam się, że ona już nie żyje. Zostaje więc nam nasza fantazja i pomysły na to co mogłoby się wydarzyć w kontynuacji powieści.
Chichot losu” to fajna książka dla kobiet w różnym wieku. Nie jest to jakieś typowe romansidło, ale też nie powieść z górnej półki. Taka lektura na miłe spędzenie czasu z książką. Polecam.

Jeszcze raz dziękuję za możliwość przeczytania książki organizatorkom akcji Włóczykijka i przepraszam za przetrzymanie książki.

2 komentarze:

  1. Mnie z kolei rozczarowala ta ksiazka. Przeczytalam z szybkoscia blyskawicy i natychmiast zapomnialam. Czytajac ksiazke chce wierzyc autorowi, a tutaj jakos nie moglam, czulam sie nabijana w butelke, historie mnie nie przekonaly niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądałam serialu, może się skuszę na książkę, ale za jakiś czas ... na razie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń